środa, 29 lutego 2012

"Córka łowcy demonów" Jana Oliver


Do książki, którą mam zamiar wam przedstawić, podchodziłam z dość dużym optymizmem, nawet jak na mnie. Od dawna chciałam przeczytać coś paranormalnego, ale bez wampirów i wilkołaków  rolach głównych. I trafiłam na „Córkę Łowcy Demonów”. Czy się zawiodłam?

Siedemnastoletnia Riley mieszka z ojcem, Paulem, gdyż matka zmarła kilka lat wcześniej. Uczęszcza do szkoły, ma jednego przyjaciela, Petera, a w czasie wolnym uczy się w Gildzie Łowców, by w przyszłości łapać demony. Podobno jabłko nie pada daleko od jabłoni, o czym przekonuje się Paul, który nie chciał, by córka poszła w jego ślady. Łapanie demonów równa się niebezpieczeństwu, a wszystko, czego chce dla Riley to bezpieczny dom i bezpieczna przyszłość.

Dziewczyna jednak jest niesamowicie uparta i zamierza doprowadzić swoje zamiary do końca. Poznajemy ją w czasie łapania swojego pierwszego demona. Cała akcja okazuje się trudniejsza, niż z początku oceniała, a demon, którego miała schwytać, zdaje się mieć pomoc. Riley wychodzi ze starcia prawie bez szwanku na ciele, ale z wielką drzazgą w sercu. Czuje, że zawiodła ojca.

Gdy demon wołał ją po imieniu z początku nie zwróciła na to uwagi pochłonięta pracą. Dopiero później orientuje się, że żaden ze Stworów Lucyfera nie wymawia imienia łowcy. Coś jest wyraźnie nie tak. Riley wraca do domu wraz z Beckiem – uczniem ojca, którego kiedyś kochała, a teraz wręcz nienawidzi, i ma zamiar wytłumaczyć się rodzicielowi z fiaska, jakie poniosła. Sprawy komplikują się, gdy cała trójka zostaje wezwana na radę w Gildi Łowców. Czemu demony mówią do Riley po imieniu? Kim jest Simon? Czego na cmentarzach szukają nekromanci? Czy wiedźmy też istnieją? Czy łatwo jest schwytać demona? Co czuje Riley?

Nie chciałam zdradzić zbyt wiele z fabuły, żeby nie zburzyć wam radości czytania, dlatego dużo dużą większość faktów pominęłam. Muszę jednak przyznać, że książkę czyta się szybko, sprawnie i nie chce się od niej oderwać. Przygody Riley tak mnie pochłonęły, że prawie przegapiłam swoją stację i nie pojechałam prosto do Warszawy. Wielkim atutem powieści jest niestandardowe podejście do tematu. Książek o demonach jest stosunkowo mało, więc autor ma duże pole do popisu. Niektóre rzeczy są zapożyczone – jak na przykład siarka, która zwiastuje demony ( znamy to z Supernatural ). Nie zmienia to jednak faktu, że wiele nowatorskich sprawi zostało wprowadzonych – tutaj mogę wspomnieć o dość ciekawym zastosowaniu wody święconej i jej produkcji.

Riley na początku troszkę mnie irytowała. Miała ciężkie życie, a jeszcze cięższe jest przed nią, ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że za bardzo robi z siebie cierpiętnice. Później mój stosunek do niej zelżał, aż w końcu ją polubiłam. Okazała się silną, młodą dziewczyną, która nie daje się złamać. Wręcz przeciwnie – dzielnie stawia czoło losowi, który nie traktuje jej lekko. Wspominałam wyżej o Becku. Muszę stwierdzić, że autorka pokazała go jako ciekawą postać. Jest taki trochę niejednoznaczny – można go pokochać, albo znienawidzić, we mnie zaś wzbudza ciepłe uczucia.

Świat w „Córce Łowcy Demonów” jest fascynujący. Niedaleka przyszłość, specjalnie szkoleni łowcy, przygody i adrenalina. Ale nie tylko to można w niej znaleźć. Nie tylko sztuki walki, magiczne kręgi i demony, które mogą zgnieść cię na miazgę. Książka mimo wszystko przekazuje też uniwersalne wartości, obowiązujące bez względu na czas. Uczy, że każdy z nas ma wybór, sami go dokonujemy i sami z nimi żyjemy. Pokazuje, że zawsze jest wyjście z sytuacji i zawsze znajdzie się ktoś, kto wesprze nas nie tylko dobrym słowem, ale i czynem. Zaznacza też, że wiara w cokolwiek jest lepsza, niż żadna wiara – czasami jednak musimy mocniej wierzyć w siebie. Szczerze polecam – przyjemna lektura, która was nie zawiedzie.

PS. Okładka jest nieziemska!

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika.

5/6

wtorek, 28 lutego 2012

"Ciągłość urywana. Z pamiętnika prostytutki" Marzena Nowak


„W końcu zobaczyła człowieka.(..) Był dziwny. Człowiek. Oswoił ją.(..) Jego głos był muzyką - jak szum trzcin. Czuła jego głos. Gdyby wiedziała, co to znaczy, byłaby szczęśliwa.(..) Potem szybko zapadał przy niej w ludzki sen. Wtedy był jak to ptasie jajko. Tylko nie wiedziała, co z nim zrobić. Więc nie robiła nic.” Str. 7

Wybrałam ten cytat z książki, ponieważ sądzę, że w pewnym stopniu oddaje to, czego się z niej nauczyłam. Człowiek jest wadliwy. Człowiek może być oprawcą albo ofiarą. Może nieść ze sobą światło lub mrok. Może kochać lub nienawidzić. Może oceniać albo przyjmować los takim, jaki jest. Po lekturze „Ciągłości urywanej” zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać.
Bohaterką książki jest dziewczyna, która w młodym wieku uciekła z domu do wielkiego miasta - „Miasta Sprzeczności” jak je nazywa. Bez żadnych środków do życia, bez wykształcenia, z marnymi perspektywami i jeszcze mniej świetlaną przyszłością. Na dworcu spotyka Bezdomnego, który pomaga jej w odszukaniu drogi. Dziewczyna udaje się do pewnej agencji, myśląc, że zostanie modelką bielizny. Powiedziano jej, że ma predyspozycje, więc ucieszyła się i ochoczo wzięła udział w swoim pierwszy występie. Skończył się na tym, że obudziła się pijana, naga, a jakiś mężczyzna obłapywał jej ciało.

W takim świecie musiała odnaleźć dla siebie miejsce. Stała się prostytutką, wynajęła małe mieszkanie i żyła dostatnio. Cały czas twierdziła, że mężczyźni to wulgarne i okrutne stworzenia, które nie potrafią szanować kobiety. W jej wypadku jestem w stanie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Dziewczyna wspomina też swoje dzieciństwo, napomyka o tym, jak trudno było jej dogadać się z matką. Mówiła też o tym, że nie wróci do rodziny, ponieważ nie może. Nie po tym, jaka się stała. Jej nastawienie do mężczyzn i świata zmienia się, gdy na jej drodze staje pewien mężczyzna. Dzięki niemu zaczyna doceniać pewne sprawy i spogląda inaczej na swoje życie. Kim jest owy mężczyzna? Czy dziewczyna wyrwie się ze świata prostytucji? Jak potoczą się jej losy?

Książka jest szokująca. Od samego początku do samego końca trzyma czytelniku w pewnym paradoksie – nie można  przerwać czytania, ale równocześnie chciało by się tę książkę rzucić w jak najdalszy kąt. Wstrząsające spojrzenie na świat, w którym młode dziewczyny oddają swoje ciała za pieniądze, nawet w dzisiejszych czasach, jest bardzo rzadkie. Nawet teraz, kiedy nie ma dla nas w sumie tematów tabu, mało kto wyrywa się, by opowiadać historię prostytutki. Mało kto porusza tematy ważne.

Autorka w swojej debiutanckiej książce pokazała życie młodej dziewczyny, która mimo przeciwności losu nie ma zamiaru się poddać. Jej niezłomna siła i wiara są powalające. Większość ludzi już dawno popadłaby w stagnację, odrętwienie lub depresję, ale nie ona. Jest to godne podziwu i niespotykane. Los nie dał jej wiele powodu do szczęście, by nie powiedzieć, że prawie żadnego, ale za każdym razem podnosi się silniejsza.

„Ciągłość urywana” to nie jest historia w stylu Pretty Women. To życie. Ciężkie, przygnębiające, smutne życie opowiedziane oczami młodej dziewczyny, która dopiero co wkroczyła w nie w wysokich butach. Już na samym początku podrzucono jej kłody. Już na samym początku nie miała łatwo. Autorka umiejętnie pokazuje nam, że nawet w świecie rozpusty, grzechu, seksu za pieniądze można odnaleźć nadzieje. Bo ona jest wszędzie.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res.

4.5/6

poniedziałek, 27 lutego 2012

Stosikowo

Niedawno dostałam cudowne przesyłki z niesamowitymi książkami :) Już dawno nie miałam tak obfitego stosu, z którego jestem bardzo dumna :) Ale do rzeczy.
Od góry:
1. Arthur Bruhlmeier - Kształcenie człowieka - do recenzji od portalu Sztukater.
2. C.S Lewis - Dopóki mamy twarze - do recenzji od wydawnictwa Esprit.
3. Maria V. Snyder - Siła trucizny - do recenzji od wydawnictwa Mira.
4. Rodric Braithwaite - Afgańcy - do recenzji od portalu Sztukater.
5. Grażyna Strumiłło - Miłosz - Dundzia, Panek i przyjaciele - do recenzji od portalu Sztukater.
6. Diana Palmer - Wszystko dla niej - do recenzji od wydawnictwa Mira.
7. Giorgio Rayzacher - Dreszcze - prezent :)
8. Giorgio Rayzacher - Legenda o nerwowym człowieku - również prezent :)

Od góry:
1. Medycyna wokół nas - Poznać i zrozumieć człowieka - do recenzji od portalu Sztukater.
2. Jana Oliver - Córka Łowcy demonów - do recenzji od wydawnictwa Replika.
3. Najpiękniejsze Bajki Świata - do recenzji od portalu Sztukater.
4. Izabela Sowa - Części intymne - do recenzji od portalu Sztukater.
5. Scott Spencer - Mężczyzna z lasu - jak wyżej.
6. Mark R. Levin - Uratować Sprite'a - do recenzji od wydawnictwa Esprit.
7. Nancy Werlin - Niemożliwe - do recenzji od wydawnictwa Nasza Księgarnia.
8. Mateusz Pieniążek - Zapisy dni i nocy - do recenzji od portalu Sztukater.
9. Wiesława Krupiewska - Spotkanie z utratą - jak wyżej.
10. Jenny Downham - Zanim umrę - do recenzji od wydawnitwa Nasza Księgarnia.

Jak widać czeka mnie wiele czytania, ale mam teraz sporo czasu, więc mogę go przynajmniej spożytkować :)
Czytaliście już coś z tego? Podobało wam się?

"Klątwa karłowatych mnichów" Wioletta Zatylna


Zastanawialiście się kiedyś nad tym, co jecie? Albo też czy to, co jecie może być wynikiem pewnej starej klątwy? Bohaterka "Klątwy karłowatych mnichów" zdecydowanie musiała odpowiedzieć sobie na te pytania.

Ewa stoi przed ołtarzem i za chwilę ma złożyć przysięgę przystojnemu, angielskiemu lekarzowi, Rolfowi. Nikt nie spodziewa się, że kobieta ucieknie narzeczonemu, by usiąść na pobliskim murze i zajadać się czereśniami.
Wzbudziwszy powszechne poruszenie i zdziwienie, ucieka w towarzystwie niesamowitego taksówkarza Walentego, który uchodzi za wielkiego pasjonata filmu i tytułuje się mianem Valentina.

Co dziwniejsze - Ewa dowiaduje się, że nie jest jedyną kobietą z rodu, która uciekła sprzed ołtarza, by przedłożyć soczyste owoce nad przyszłego narzeczonego. Postanawia więc, że dołoży wszelkich stara, by dojść do początków klątwy ciążącej na przedstawicielkach rodziny. Dowiaduje się, że tak samo postąpiła jej nieskazitelna matka. Czy Ewa dojdzie do prawdy? Kim jest Zenon? Czy klątwę można zdjąć?

Odpowiedzi na te pytania poznacie zagłębiając się w lekturę. Muszę przyznać, że od dawna żadna polska powieść nie wzbudziła we mnie tyle niewymuszonych wybuchów śmiechu. Książka bawi i porusza. Jest świetną mieszanką ciekawych dialogów i sugestywnych opisów.

Autorka dzięki postaciom nadała powieści jeszcze więcej kolorów. Bo w "Klątwie karłowatych mnichów" nie brak wyrazistych bohaterów. Każda z występujących w niej postaci jest niepowtarzalna i wprowadza do książki powiew świeżości. Osobiście zakochałam się w Walentym, który swoim poczuciem humoru, zaangażowaniem w sprawę i świetnym tekstom na długo zapadnie mi w pamięć.

"Klątwa karłowatych mnichów" to książka, w której nie zabrakło zabawy, jak i chwilowych wzruszeń. Odnajdziemy w niej przygodę i wytchnienie. Co najciekawsze - mimo że głównie jest to komedia, są momenty, w których porusza struny. Autorka świetnie się spisała i zapewniła mi kilka godzin śmiechu.

Polecam ją wszystkich osobom z poczuciem humoru i tym, których ciekawią relacje na polu czereśnie-ołtarz. Bo ja na ten owoc nie spojrzę już tak samo.

Książę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res.

5/6

poniedziałek, 20 lutego 2012

"Układ z Panem Bogiem" Ewa Kopsik


„Dopiero wtedy uzmysłowiła sobie własną pychę – przypisała sobie prawo do oceny człowieka, którego Stwórca uformował na własne podobieństwo. Tak więc Kamilka jest piękna. Krystyna usypiała uspokojona. Ale rano oczy jakby same, niezależne od jej woli i przekonania o boskim pochodzeniu człowieka, odmierzały ciało córki, znajdując mnóstwo niedoskonałości anatomicznych.” Str. 53

Mówi się, że to czyny opisują człowieka. Główna bohaterka książki „Układ z Panem Bogiem” Krystyna jest na to idealnym przykładem. Można by rzec, że ma wszystko, co potrzebne jest do szczęścia. Mąż Marek kocha ją bezgranicznie, a córka Kamilka tylko szuka okazji, by przebywać w towarzystwie matki. Krystyna jednak nie kocha własnego dziecka i ukrywa to przed mężem i teściową wiedząc, że gdyby wyszło to na jaw nie zrozumieliby jej. Jako malarka wszędzie doszukuje się piękna. Chce mieć więcej, czuć bardziej, przeżywać mocniej. Nie zauważa codziennych wartości, które mimo że błahe, potrafią obudzić w człowieku cieplejsze uczucia. Nie jest tak w przypadku Krystyna. Kobieta nie dostrzega tego, co ma, marząc o czymś, co na dobrą sprawę jest nieosiągalne. Szczególnie boli ją to, że jej córka nie jest idealna, nie taka, jaką chciała mieć. Stara się więc unikać kontaktów z nią, odsuwając się od własnego dziecka, gdyż nie potrafi zobaczyć w niej piękna, którego szuka wszędzie dokoła.

Właśnie to uczucie pragnienia popycha ją w ramiona sąsiada. Wdaje się w romans z poetą, mając nadzieję, że obudzi to jej artystyczną dusze i wprawi na wyższy poziom.  Dopiero pewne wydarzenie w jej życiu sprawia, że zaczyna patrzeć na świat inaczej. Dopiero wtedy zaczyna myśleć o tym, jaka jest w stosunku do własnej córki, w stosunku do męża, którego zdradza, wręcz zostawiając mu dowody tego. Dopiero wtedy pojmuje, że życie nie jest idealne. Czy uda jej się obudzić w sobie uczucia do córki? Czy ułożą się jej relacje z mężem? Jak skończy się układ z Bogiem?

Szczerze mówiąc, książka mnie nie porwała. Spodziewałam się chyba od niej zbyt wiele, czytając dużo dobrego na temat debiutu autorki, pochwał na temat tej powieści i w głowie rościłam sobie myśli, że ta pozycja mnie porwie. Nie porwała.

Czytało się ją trochę opornie, pewnie ze względu na brak dialogów, co można uznać za zabieg dość ciekawy, jednak utrudniało zagłębienie się w lekturze. Poza tym niesamowicie irytowała mnie postać Krystyny i gdybym taką kobietę spotkała w realnym życiu pewnie moja pieść trafiłaby na jej twarzy. Nie mogłam jej zrozumieć i nawet nie chciałam. Autorka idealnie pokazała kobietę, którą nienawidzi się od pierwszej strony. I tu muszę przyznać, że Ewa Kopsik stworzyła bohaterkę, obok której nie można przejść obojętnie, od razu wzbudza emocje.

„Układ z Panem Bogiem” jest książka, która dotyka trudnego problemu. Co najgorsze, problemu nie tylko matki, ale i dziecka. Trudno też jest po przeczytaniu lektury nie pomyśleć nad tym, jak potoczyłoby się życie Krystyny i Kamilki, gdyby matka okazywała córce uczucie, gdyby pokochała ją bezgranicznie, tak jak powinna matka.

Książkę polecam mimo wszystko. Nie spodobało mi się w niej kilka rzeczy, jednak są aspekty, które poruszyły moje serce. I właśnie dla nich warto sięgnąć po tę lekturę. Dla historii dziecka, która porusza nieznane struny. Czytając „Układ z Panem Bogiem” co rusz miałam chęć przytulić Kamilkę i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, a z drugiej strony potrząsnąć Krystyną, by w końcu otworzyła oczy.

Książka z pewnością trafi do matek, kobiet, którym brakuje czegoś w życiu i tych, które cieszą się z tego, co mają. Dzięki tej pozycji można utwierdzić się w przekonaniu, że nasza codzienność wcale nie jest czarno-biała, bo potrafimy czerpać z tego, co mamy.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Replika.

3/6

wtorek, 14 lutego 2012

"Musimy porozmawiać o Kevinie" Lionel Shriver + wyniki konkursu


Zabierałam się do tej książki kilka razy. Nie żebym została co do niej uprzedzona. Myślę, że to temat, jaki został obrany. Bo książka jest trudna. Niesamowicie trudna. „Musimy porozmawiać o Kevinie” to jedna z tych pozycji, którą przeczytasz raz i boisz się do niej wracać ponownie. Dlaczego?

Tytułowy Kevin to młody chłopiec z zamożnej amerykańskiej rodziny. Nic nie zwiastowało tragedii, jaka nastąpi. Otóż Kevin z niewiadomych przyczyn zabija dziewięciu swoich kolegów i dwójkę nauczycieli. Dlaczego? Co się stało? Co nim kierowało? Na te pytania próbuje sobie odpowiedzieć matka, Eve, w listach, które pisuje do swojego byłego męża. Wspomina ich życie, początki miłości, która zaowocowała dzieckiem.

W listach tych wylewa swoje żale, chce zrozumieć postępowanie syna. Nie usprawiedliwia go, nie broni, docieka. Analizuje. Kevin miał dostatnie życie. Niczego mu nie brakowało. Rodzina była dobrze sytuowana, więc finansowo miał zapewniony dobrobyt. Problem rozpoczyna się w zalążku. Eva od początku do macierzyństwa nastawiona była dość sceptycznie. Gdy pojawił się Kevin, próbowała odłożyć na bok swoje uprzedzenia i wychować go w miarę swoich możliwości na dobrego człowieka. Mimo wszystko dziecko w jej towarzystwie było całkowicie inne niż w pobliżu ojca, Franklina, kiedy to przeobrażał się w najcudowniejsze maleństwo na świecie.

Można by pokusić się o stwierdzenie, że morderstwa były wynikiem problematycznych relacji między matką a synem, jednak nie do końca byłoby to prawdą. Z drugiej jednak strony dziecko odczuwa, kiedy najbliższa mu w życiu osoba traktuje go inaczej, niż powinna. Miłość ojca była widoczna na pierwszy rzut oka. Miłość matki była skryta. Sama Eve powiedziała, że „macierzyństwo to obcy kraj”. Na tyle obcy, że bała się go zwiedzić. Obawiała się, że dziecko zniszczy to, na co tyle lat pracowała i właśnie przez ten strach nie potrafiła obdarzyć go bezgranicznym uczuciem.

„Musimy porozmawiać o Kevinie” to wstrząsająca historia matki. Matki, która otwarcie przyznaje się, że swojego dziecka nie kochała tak, jak powinna. Matki, która za wszelką cenę próbuje dojść do błędów jakie popełniła w wychowaniu syna. To opowieść poruszająca i nie dająca o sobie zapomnieć. Listy, które pisze Eve przesycone są emocjami. Czytelnik nie potrafi się od nich opędzić, wpada w wir wspomnień głównej bohaterki, na własne oczy doznając jej przeżyć.

Książka ta na długo zapada w pamięć. Na długo też wwierca w nas standardowe pytania. Czy mogłam doprowadzić do tego, że moje dziecko postanowiło kogoś zabić? Czy mogłam wychować go inaczej? Czy jestem gotowa na taką odpowiedzialność?

Można wywnioskować, że Eve nie była. Z drugiej jednak strony, gdyby nie darzyła syna żadnym uczuciem, nie przejmowałaby się tym, że siedzi w więzieniu, nie odwiedzałaby go, ani też nie analizowała ich życia w poszukiwaniu odpowiedzi.

„Musimy porozmawiać o Kevinie” – obraz rodzinnej tragedii, która na długo wypala w sercu ślad. Na długo pozostawia blizny. Książka ciężka, przejmująca, trudna. Książka z niesamowitym psychologicznym obrazem. Z postaciami zarysowanymi realnie aż do bólu. Książka, którą musisz przeczytać.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Videograf II

6/6

--------------------------------

Uf, miałam ciężki orzech do zgryzienia przez Was! Niektóre odpowiedzi były wprost genialne. Ale musiałam wybrać. Jakoś :) Nie będę Wam przedłużać. Najpierw pożyczę Wam samych cudownych miłości i wszelkiej pomyślności w dzisiejszym dniu :)
Gdybym mogła obdarowałabym każdego, niestety nie mam takiej możliwości. Wasze odpowiedzi były super i trudno było mi wybrać te najlepsze.

Książkę "Rozkoszne 2" otrzymuję - Scarlett.
Książkę "Matka wszystkich lalek" wędruję do - meggi24.

Osoby wyróżnione tomikiem z dedykacją - Isztar, Lawenda i Julia Pernix.

Proszę was o kontakt mailowy kora@e-wolin.pl cobym mogła uzyskać wasze adresy i wysłać nagrody :)

niedziela, 12 lutego 2012

"Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" Stieg Larsson


O „Millenium” słyszał już chyba każdy. Nie tylko za sprawą książki, ale też ekranizacji filmowych. Najnowsza niedawno weszła do kin i już zebrała rzesze fanów. Ja jednak nim zabiorę się za film, lubię poznać treść książki, by wtedy móc unaocznić sobie wszystko, a później porównać do tego, co zaserwował reżyser.

„Millenium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to opowieść o dziennikarzu Mikaelu Blomkovist, który otrzymuje niecodziennie zlecenie. Ma rozwikłać zagadkę sprzed 40-stu lat. Dotyczy ona tajemniczego zniknięcia 16-letniej wtedy Harriet Vanger. Na prośbę jej wuja, Henrika, wpływowego przemysłowca, Mikael podejmuje się zadania. Ale to nie tylko wysokie wynagrodzenie wpłynęło na jego decyzję, ale również obietnica pomocy w pogrążeniu wroga, który nieźle namieszał w życiu dziennikarza.

Mikael rezygnuje z życia zawodowego i przenosi się na rok do posiadłości Vangera, by w spokoju rozwikłać historię. W międzyczasie poznaje niesamowite i brutalne losy całej rodziny, a pomaga mu w tym młoda, pełna zacięcia Lisbeth Salander – niesamowita reasercherka, która potrafi wynaleźć brudy każdego człowieka na ziemi. Obydwoje wpadają na trop, który prowadzi ich wprost do rozwiązania zagadki. Co się stało z Harriet? Kto z rodziny jest podejrzany? Jak zakończy się śledztwo? I kto nastaje na życie Mikaela i Lisbeth?

Muszę szczerze przyznać, że książka mnie oczarowała. Mimo tego, że to niesamowite tomiszcze, które nieźle ciążyło mi w torbie, uważam je za udaną powieść. Larsson od początku do końca trzyma czytelnika w niepewności. Nie raz próbowałam rozszyfrować, co wydarzyło się 40-ści lat temu, ale każda moja hipoteza była miażdżona szybciej, niż się pojawiła. Autor miał bardzo lekkie pióro, od razu wciągnął mnie w wir wydarzeń, nie pozwalając oderwać się od lektury. I tak poświęciłam trzy wieczory na przygodę z „Millenium”.

Muszę wspomnieć o postaciach. Skrojone bardzo grubą kreską. Wspomniana przeze mnie wcześniej Lisbeth to silna kobieta. Wiele razy łapałam się za głowę, czytając o tym, co się działo w jej życiu, a ona zawsze wychodziła obronną ręką. Wiele przeszła, z wieloma rzeczami musiała się uporać, ale nie zabiło to w niej poczucia własnej wartości. To zdecydowanie moja ulubiona postać. Niesamowicie ciekawie zarysowana pod względem psychologicznym, nadaje książce swoistego klimatu odseparowania od społeczeństwa. Mikael stoi za nią, chowa się trochę w jej cieniu, mimo tego, że jest w sumie bohaterem głównym. Opanowany i dobry w swoim fachu dziennikarz, który od dwudziestu lat romansuje ze współwydawcą pisma „Millenium”, które raz założyli, z początku nie wzbudzał we mnie zbyt wielkiej sympatii. Dopiero później się to zmieniło i zaczęłam postrzegać go w coraz cieplejszych barwach. W końcu go polubiłam. Był uparty i stawiał na swoim. Nie miał zamiaru spocząć, póki nie pozna prawdy. To się chwali. Sam Henrik jest kimś, kogo trzeba podziwiać. Nawet po 40-stu latach bezowocnych poszukiwań odpowiedzi na pytania, nie poddał się. Cały czas próbował dociec do tego, co stało się z Harriet.

Język książki jest przystępny, nie burzy czytania, wręcz przeciwnie – zachęca do dalszej lektury. Mogłoby się wydawać, że trudno jest przedrzeć się przez całą gamę zagadek, okrojonych psychologicznymi wstawkami i pomieszanych ze współczesnością. Nic z tego. Książkę czyta się szybko, wciąga jak wir i nie daje od siebie uciec.

Larsson stworzył kryminał, który od początku do końca każe ci zmierzyć się z brutalnością, którą nie widuje się na co dzień. Pokazuje, że każdy z nas nosi tajemnice. Niektóre są zwyczajne, proste, inne tak okrutne, że trudno nawet o nich pomyśleć. To wszystko się tu znajduje.

„Millenium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to opowieść nie tylko o rozwikłaniu zagadki, ale uporaniu się z tym, co się odkryje. Czasami warto zostawić rzeczy własnemu biegowi. Co się stało z Harriet? Jesteś gotowy na poznanie prawdy?

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości portalu DużeKa.

5.5/6

wtorek, 7 lutego 2012

"Córki mordercy" Susan Randy Meyers


Są książki łatwe, które pochłania się w trybie natychmiastowym, są takie, przy których uśmiech nas nie opuszcza i są takie, które przez długi czas zostają w nas i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Do tej ostatniej kategorii zaliczam „Córki mordercy”.

Lulu jest dziesięcioletnią starszą siostrą Merry. Mieszkają tylko z matką, która rozstała się z pijącym ojcem. Mogłoby się wydawać, że ich życie wraca do normy, aż do pewnego tragicznego w skutki lipcowego dnia. Podpity ojciec błaga małą Lulu, by wpuściła go do domu. Mimo zakazu matki, dziewczynka w końcu ulega namowom ojca. Nie wie, że decyzja, którą podjęła, rozpęta piekło w ich rodzinie. Lulu i Merry są świadkami kłótni między rodzicami, która kończy się śmiercią matki i ranieniem młodszej siostry. W wyniku tego ojciec trafia do więzienia, a Lulu pod tymczasową opiekę babki, która nie pozwala jej odwiedzać Merry w szpitalu.

Lulu jednak czując się odpowiedzialna za siostrę, wymyka się z domu i udaje do szpitala. Jak na swoje dziesięć lat wykazuje się wielką dojrzałością i opiekuńczością względem swojej o połowę młodszej siostry. To dzięki jej wsparciu Merry w końcu odczuwa swego rodzaju bezpieczeństwo, które nie jest im dane na wieczność. Rodzina nie chce mieć z dziewczynkami nic wspólnego, nazywając je obraźliwie „córkami mordercy”. Tym samym Lulu i Merry trafiają w końcu do rodziny zastępczej. Tam dorastają, mogą się kształcić i żyć w spokoju, nie zaznając jednak więzi, która powinna łączyć dzieci z rodzicami – nawet tymi przybranymi.  Obydwie wyrastają na mądre i zdolne kobiety. Zdawać by się mogło, że ich koszmar się skończył, że w końcu mogą żyć z dala od przeszłości. Jednak demony tak szybko nie odpuszczają, a Lulu i Merry będą musiały się z nimi zmierzyć na nowo. Czy uda im się kiedykolwiek zapomnieć o koszmarze, w którym uczestniczyły? Czy będą mogły w końcu zacząć żyć pełną piersią?

„- Ja się tobą zaopiekuję. – Wzięłam brązową torbę i położyłam ją na łóżku. – Coś ci kupiłam. – Rozchyliłam torebkę, której górna krawędź była wymięta i wilgotna od moich spoconych dłoni. Sięgnęłam do niej i wyjęłam laleczkę oraz jej malutkie łóżeczko i włożyłam je Merry do rąk. – Ty będzie opiekować się tym dzieckiem, a ja zaopiekuję się tobą.” – str.24

Książka jest niesamowicie poruszająca, od pierwszej kartki do ostatniej. Dramat, który wypalił blizny w sercach dwóch dziewczynek, nie pozwolił im na normalne dzieciństwo, ba, na normalne życie. Czytelnik, jako świadek tych wydarzeń, nie może pozbyć się wrażenia, że dla Lulu i Merry to dopiero początek horroru. Bo zdarzenia z feralnego lipca odbiją się na ich przyszłym życiu. Emocje, które wyłaniają się niemalże z każdego zdania potęgują tylko wrażenie napiętej do granic wytrzymałości atmosfery.

Według mnie autorka w sposób mistrzowski przedstawiła historię Lulu i Merry oraz ich przemianę psychiczną w wyniku przeżytej traumy, a jest to rzecz trudna. Wszystko w tej książce wydaje się być realne aż do bólu i chyba właśnie to uderza w czytelnika najbardziej. Prawdziwość, która powoduje łzy, wywołuje współczucie, przyprawia nas o szybsze bicie serca.

„Córki mordercy” to opowieść przejmująca, która porusza w nas najbardziej delikatne struny. To historia pełna bólu i cierpienia, próby odnalezienia własnej drogi. To opowieść o zmaganiu się z własnymi, najstraszniejszymi demonami. To historia, której nie zapomnisz. 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Videograf II

5.5/6

Przypominam też o konkursie walentynkowym :) Wszystkie szczegóły tutaj.

czwartek, 2 lutego 2012

Konkurs Walentynkowy

Zbliżamy się powoli do dnia miłości - 14 lutego. To okres, kiedy w jakiś sposób zapominamy o złych rzeczach i chcemy zatracić się w miłości - jakakolwiek by nie była. Z tego powodu chciałam zorganizować konkurs, w którym do wygrania będą książki mówiące o miłości, w różny sposób.

Nagrody :
Rozkoszne 2 wydawnictwa Replika

Matka wszystkich lalek wydawnictwa SOL

Osoby wyróżnione otrzymają tomik moich wierszy z dedykacją :)

Jakie są zasady? Bardzo proste!

1. Musicie w komentarzu zgłosić chęć do wzięcia udziału w konkursie.
2. Odpowiedzcie na pytanie : Miłość niejedno ma imię - jak to rozumiesz.
3. Podajcie, którą książkę byście chcieli wygrać.
4. Jak możecie wrzućcie na swoje blogi grafikę mówiącą o konkursie.
5. Super by było, gdybyście dodali mojego bloga do obserwowanych, jednak nie jest to warunek konieczny.
6. Anonimowi proszę podać swoje maila.
7. No i najważniejsze - dobrze się bawcie :)


Na odpowiedzi czekam do 13 lutego. Następnego dnia ogłoszę wyniki i wyślę nagrody. Życzę powodzenia :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...