Kiedyś fascynowałam się historią Anglii za czasów panowania
Henryka VIII, czytałam niemalże wszystko, co się jej tyczyło. Mimo wszystko, że
fascynacja mi już przeszła, lubię czasami wracać i dowiedzieć się czegoś
nowego, poczytać o innym spojrzeniu. „Dynastia Tudorów. Królowa traci głowę” to
książka napisana na podstawie drugiego sezonu serialu amerykańskiego, którego
nie miałam okazji jeszcze poznać. Jakie zrobiła na mnie wrażenie?
Poznajemy w niej losy małżeństwa Henryka oraz Anny Boleyn.
Jak wiemy z historii, król musiał wcześniej rozstać się ze swoją żoną,
Katarzyną. Jak to zrobić? Jak wyjść z sytuacji z twarzą? Henryk postanowił, że
dla miłości do Anny jest w stanie zrobić wszystko. Przeciwstawił się kościołowi
i zaczął wprowadzać swoje reformy, które sprawiły, że powstał anglikanizm.
Henryk mógł bez problemowo rozwiązać ślub z Katarzyną i pojąć za żonę piękną
Annę. Planował to jeszcze przed rozwodem, kiedy odesłał ówczesną królową z
dworu.
Niby wszystko układało się po myśli króla. Anna zajęła
miejsce u jego boku, ale nie mogła dać mu syna, a tego król chciał najbardziej.
Spłodzić męskiego potomka. Katarzyna nie była w stanie urodzić mu syna, myślał
więc, że sytuacja zmieni się, gdy pojmie za żonę Annę. Ale i tak kobieta nie
potrafi sprostać jego wymaganiom. Królowa widzi, że zaczyna jej się palić grunt
pod nogami i musi być ostrożna. Zauważa też, że król coraz częściej przebywa z
daleka od niej, rozglądając się za innymi kobietami. Anna rozumie, że coś wisi
w powietrzu. Co jednak może zrobić? Jak począć syna? Jak sprawić, by król był
zadowolony?
Pierwszej części nie miałam okazji przeczytać, do tej
zabrałam się z chęcią. Moim zdaniem sama warstwa techniczna jest dość ciekawa.
Książka bowiem jest podzielona jak film – każdy rozdział ma swoje podrozdziały,
które tworzą spójną całość, zupełnie jakbyśmy przeskakiwali ze sceny do innej
sceny, jak to często bywa w filmach lub serialach. Zabieg ten wydaje mi się
dość fascynujący, czułam się wręcz jakbym obserwowała serial, a nie czytała
książkę.
Autorka przenosi nas w świat pełen intryg, podstępów i
niebezpieczeństw średniowiecznej Anglii. Z historii wiemy, jak skończy się los
Anny, co w trakcie czytania dodaje chyba swoistej pikanterii. Mimo wiedzy na
temat końca i tak chcemy czytać dalej, dowiedzieć się więcej, mocniej wsiąknąć
w fabułę i wyrwać z niej tyle, ile się da.
Henryka VIII nie lubiłam nigdy. Jego spojrzenie na świat,
posunięcia względem swojego kraju i żon, traktowanie dzieci – to wszystko
składało mi się na obraz despotycznego, za mocno pewnego siebie człowieka,
który musi zawsze dostać to, co chce. Annie zaś zawsze współczułam. Chciała
zostać królową, czerpać z tego przywileju, nie wiedziała jednak, że jej życie
tak szybko się skończy i w tak dramatyczny sposób. W pewnym momencie chyba sama
pogubiła się w labiryntach intryg, które potrząsały życiem dworzan.
Książkę czyta się niesamowicie ciekawie, wciąga czytelnika
od pierwszych stron. Wraz z autorką podążamy po historii Anglii, która do
dzisiaj wzbudza kontrowersje i fascynacje. Z chęcią też zabiorę się za kolejne
części. Polecam!
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Mira.
5/6