poniedziałek, 17 czerwca 2013

"Sodomici" Elwira Watała

O homoseksualizmie i wszelkiego rodzaju zainteresowaniem się osobami tej samej płci niemalże się nie mówi, uważając go za temat tabu, a każda nie odpowiednio skonstruowana wypowiedź może zostać uznana za przejaw braku tolerancji dla odmienności innych. I choć telewizja bombarduje nas opowieściami z parad równości, a Anna Grodzka ma chyba więcej przeciwników, niż przyjaciół – nasze kochane społeczeństwo jest do szpiku kości ksenofobiczne. „Sodomici” powstała więc w czasie zainteresowań, ale również nienawiści – ma więc grunt podatny. Czy spełnia swoją rolę?

Elwira Watała zabiera nas w niesamowicie interesującą podróż prze epoki. Dowiadujemy się rzeczy, o których nigdy byśmy nie pomyśleli. Autorka wyciąga z rękawa asa za asem, zmieniając nasze myślenie o sto osiemdziesiąt stopni i sprawia, że zaczynamy zastanawiać się nie tylko nad historią i braku wiedzy na jej temat, ale również o tym, jak kiedyś i jak dzisiaj postrzegamy homoseksualizm. Ciekawie opisuje różne sytuacje, które zdarzały się w epokach minionych. Mocno zapadła mi w pamięć historia Marii Stuart i Davida Riocco – ojca Jakuba I. Pani Watała swoją naukową rozprawę rozciera wraz z epickimi przypowieściami, które wpływają na czytelnika i jego wyobraźnie. Dzięki temu zdecydowanie plusuje, bo książka sama w sobie jest ciężka, lektura ta może przyprawić o zawroty głowy.

„Sodomici” to wyprawa w głąb ludzkich umysłów. Niektóre historie, które autorka opisuje są straszne, niektóre zabawne, a jeszcze inne wywołują w nas współczucie. Nie raz łapałam się za głowę myślą: Tak nie może być! To przecież nie jest prawda. Ale kilka chwil później wierzyłam w każde jej słowo.

Nie jest to książka, do której podchodzi się lekko, ale z pewnością trzeba podejść z dystansem. Mimo to „Sodomici” są księgą pełną wiedzy, o której mało kto wiedział. Autorka przedstawia nam genezę homoseksualizmu, jego transformacje oraz związane z tematem inne zjawiska takie jak transwestytyzm i transseksualizm. Każde z nich okraszone jest przykładami z życia. Wystarczy choćby wspomnień Henryka Walezego i jego mignonów albo też Nerona.

Nie jest to książka dla każdego i nie każdy powinien się za nią zabierać. Niesamowicie ciekawa, pełna fascynujących opowieści – w pewnych momentach przytłacza i zabiera oddech. Nie raz zatrzymywałam się przy niej, by odetchnąć, odpocząć psychicznie. Uważam jednak, że mimo to warto było przy niej zostać. Czuję się dzięki temu bogatsza, kompletniejsza, choć nie raz zbita z tropu i wrzucona w ciemność, w której światło pojawiało się, ale zdecydowanie za późno. Pani Watała zrobiła kawał ciężkiej, ale dobrej roboty i należą jej się pochwały. „Sodomitów” nie będę wspominać miło i przyjemnie, ale z pewnością stanie się jedną z ciekawszych pozycji w mojej biblioteczce.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Videograf II.


4.5/6

piątek, 7 czerwca 2013

"Dziedzictwo krwi" J.R Ward

Szósta część sagi o Bractwie Czarnego Sztyletu mówi o jednym z pokiereszowanych psychicznie braci. Mowa o Furiathcie. W ostatniej części książki podjął się zadania bycia Najsamcem, ratując tym samym Vhrednego, który znajdując miłość swojego życia nie chciał zapładniać Wybranek, by rodziły kolejnych wojowników. Furiath stwierdził, że dla niego już nie ma kobiety, bo ta, którą kocha, spodziewa się dziecka jego brata bliźniaka. Tym samym Furiath stał się Najsamcem, jednym z najbardziej poważanych wampirów. A jego celem było spłodzenie dzieci. Wybranką stała się Cormia, piękna i mądra, do której Furiath od początku coś poczuł.

Zdawało się, że to zwykła litość pomieszana ze współczuciem i chęcią pomocy tej kruchej istocie. Furiath zabrał ją ze sobą do siedziby bractwa, mając nadzieje, że w znanym sobie otoczeniu będzie mógł wypełnić swoją misję. Okazało się, że to wcale nie jest takie proste, a wampir nie może przemóc się przed pokusą. Mijają miesiące, a Furiath ani na trochę nie zbliżył się do Cormii.

Młoda wampirzyca nie mogła zrozumieć jego zachowania. Od początku im wpajano, że ma być idealna, a Najsamca traktować z jak największym szacunkiem. Cormia nie mogła zrozumieć dlaczego Furiath jej nie chce. Spędzała czas samotnie do czasu gdy nie pojawił się John, który zaczął pokazywać jej teren posiadłości, puszczać filmy i zajmować się nią tak, jak na to zasługiwała. W końcu i Furiath to zauważył i dopiero wtedy coś w nim pękło. Spojrzał na Cormię z całkiem innej strony. Z tak innej, że musiał zdecydować się na inną Wybrankę. Czy Furiath czuje coś do Cormii? Jak potoczą się ich losy?

Autorka w tej części pokazuje nam historię wampira załamanego, sponiewieranego winą, która go przytłacza. Furiath bowiem jest święcie przekonany, że to przez niego cierpi Zbhir. Że to jego winą jest jego uwięzienie. Że brak nogi to mała cena, jaką musiał zapłacić za uwolnienie Zbhira. Poczucie winy dręczy go i spala od środka, nie pozwalając na normalne funkcjonowanie. Na dodatek dochodzi jeszcze jego wyimaginowana miłości do Belli. Wyimaginowana ponieważ jest tylko odzwierciedleniem tego, co Furiath chciałby mieć, a była to miłość, jaka łączyła Zbhira i Bellę. I przez tę otoczkę – bólu, winy i odrzucenia musiała przebić się Cormia. Miała więc przed sobą nie lada wyzwanie.

Cormia za to okazała się bardzo mądrą, spokojną wampirzycą z temperamentem. Może to się i trochę ze sobą kłóci, ale okazuje się, ze to idealne połączenie. Właśnie swoją wewnętrzną siłą, zaparciem i wolą walki udało jej się uzyskać to, czego pragnęła.

Pani Ward znowu wprowadza nas w świat pełen emocji. Tym razem było mniej reduktorów, co trochę mnie zasmuciło, gdyż wątek ten jest nasyconą akcją i tempem, ale nie zaważyło to na całości. Poziom jest utrzymany, a fani sagi będą zadowoleni.

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Videograf II.


5/6

niedziela, 2 czerwca 2013

"Śmiertelna klątwa" J.R Ward

Jedna z najlepszych sag o wampirach, jaka powstała. Mroczna, mocna, miejscami brutalna, trzymająca w napięciu. J.R Ward postarała się i zadowoliła czytelników niemalże na każdym polu. Przyszła kolej na część piątą, „Śmiertelną klątwę”.

Vhredny to członek bractwa, który w młodości był torturowany przez własnego ojca. Tortury nie tylko fizyczne, ale również psychiczne, mocno odbiły się na młodym ówcześnie mężczyźnie. Nieufnie podchodzący do innych Vhredny znalazł w końcu przyjaciela w policjancie. Nie jest on jednak łatwy we współżyciu. Dręczony wspomnieniami, całkowicie poddaje się zabijaniu wrogów, ale również seksualnym eksperymentom, które pozwalają mu choć na chwilę zapomnieć o swojej przeszłości.

Nic jednak nie trwa wiecznie i po jednej z bójek z reduktorami, Vhredny trafia do szpitala, w którym leczy go Jane, człowiek. I tak się wszystko zaczyna. Zafascynowana anatomią Vhrednego kobieta, niemalże nie protestuje, gdy członkowie bractwa przychodzą mu z odsieczą i zabierają ze szpitala. Vhredny zaś nie ma zamiaru się stamtąd ruszyć bez Jane. Takim sposobem kobieta trafia do siedziby bractwa, jako osobisty lekarze wampira. Uczucie między nimi rodzi się niezależnie od tego, co sami zainteresowani by chcieli. Trudności napotykają z każdej strony. Czy im się jednak uda? Co reduktorzy chcą od Jane? Czy Vhredny zapomni o przeszłości?

Pani Ward kolejny raz serwuje nam sporą dawkę emocji. Od jej książek nie można się oderwać, trzeba przeczytać jak najszybciej, by dowiedzieć się, jak dana historia się skończy. W przypadku Vhrednego, jego historia była niesamowicie przejmująca i smutna. Po pierwsze dorastanie przy ojcu, który traktował go jak worek treningowy, bez matki, która mogłaby się nim zaopiekować. Gdy w końcu dowiaduje się, kim jest jego matka, nie potrafi tego przyjąć do wiadomości.

Trudno mu więc było odnaleźć się w świecie. Dlatego właśnie poświęcał się perwersjom seksualnym, one go w jakiś sposób, chociaż na chwilę, resetowały. Zapominał, choć na krótko. Na domiar złego jego wizje za każdym razem były „straszne” i nie napawały entuzjazmem. Gdy spotyka Jane, coś w nim pęka.

Kobieta jest silna, ma własne zdanie, nie boi się wyzwań. Jako lekarz widzi w nim idealny eksperyment, coś, co może zbadać. Jako kobieta nie może oprzeć się jego sile i magnetyzmowi. Obydwoje są jednak zacięci.

„Śmiertelna klątwa” to dawka akcji, seksu, napięcia. Atmosfera gęstnieje z kartki na kartkę, a czytelnik nie jest w stanie się od niej oderwać. To chyba największy komplement jaki można dać książce i autorowi. Pani Ward zaskakuje z tomu na tom, nie jest nudna i męcząco, a do sagi o bractwie wraca się z przyjemnością. Tak samo było tym razem. Świetnie!

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Videograff II.


5/6

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...