Szósta część sagi o Bractwie Czarnego Sztyletu mówi o jednym
z pokiereszowanych psychicznie braci. Mowa o Furiathcie. W ostatniej części
książki podjął się zadania bycia Najsamcem, ratując tym samym Vhrednego, który
znajdując miłość swojego życia nie chciał zapładniać Wybranek, by rodziły
kolejnych wojowników. Furiath stwierdził, że dla niego już nie ma kobiety, bo
ta, którą kocha, spodziewa się dziecka jego brata bliźniaka. Tym samym Furiath
stał się Najsamcem, jednym z najbardziej poważanych wampirów. A jego celem było
spłodzenie dzieci. Wybranką stała się Cormia, piękna i mądra, do której Furiath
od początku coś poczuł.
Zdawało się, że to zwykła litość pomieszana ze współczuciem
i chęcią pomocy tej kruchej istocie. Furiath zabrał ją ze sobą do siedziby
bractwa, mając nadzieje, że w znanym sobie otoczeniu będzie mógł wypełnić swoją
misję. Okazało się, że to wcale nie jest takie proste, a wampir nie może
przemóc się przed pokusą. Mijają miesiące, a Furiath ani na trochę nie zbliżył
się do Cormii.
Młoda wampirzyca nie mogła zrozumieć jego zachowania. Od
początku im wpajano, że ma być idealna, a Najsamca traktować z jak największym
szacunkiem. Cormia nie mogła zrozumieć dlaczego Furiath jej nie chce. Spędzała
czas samotnie do czasu gdy nie pojawił się John, który zaczął pokazywać jej
teren posiadłości, puszczać filmy i zajmować się nią tak, jak na to
zasługiwała. W końcu i Furiath to zauważył i dopiero wtedy coś w nim pękło.
Spojrzał na Cormię z całkiem innej strony. Z tak innej, że musiał zdecydować
się na inną Wybrankę. Czy Furiath czuje coś do Cormii? Jak potoczą się ich
losy?
Autorka w tej części pokazuje nam historię wampira
załamanego, sponiewieranego winą, która go przytłacza. Furiath bowiem jest
święcie przekonany, że to przez niego cierpi Zbhir. Że to jego winą jest jego
uwięzienie. Że brak nogi to mała cena, jaką musiał zapłacić za uwolnienie
Zbhira. Poczucie winy dręczy go i spala od środka, nie pozwalając na normalne
funkcjonowanie. Na dodatek dochodzi jeszcze jego wyimaginowana miłości do
Belli. Wyimaginowana ponieważ jest tylko odzwierciedleniem tego, co Furiath
chciałby mieć, a była to miłość, jaka łączyła Zbhira i Bellę. I przez tę
otoczkę – bólu, winy i odrzucenia musiała przebić się Cormia. Miała więc przed
sobą nie lada wyzwanie.
Cormia za to okazała się bardzo mądrą, spokojną wampirzycą z
temperamentem. Może to się i trochę ze sobą kłóci, ale okazuje się, ze to
idealne połączenie. Właśnie swoją wewnętrzną siłą, zaparciem i wolą walki udało
jej się uzyskać to, czego pragnęła.
Pani Ward znowu wprowadza nas w świat pełen emocji. Tym
razem było mniej reduktorów, co trochę mnie zasmuciło, gdyż wątek ten jest
nasyconą akcją i tempem, ale nie zaważyło to na całości. Poziom jest utrzymany,
a fani sagi będą zadowoleni.
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Videograf
II.
5/6
Muszę z powrotem zacząć nadrabiać zaległości z tą serią :D
OdpowiedzUsuń