poniedziałek, 3 listopada 2014

"Departament 19. W ogniu walki" Will Hill

Will Hill nie zawsze pisał. Ze strony wydawnictwa możemy się dowiedzieć, że wcześniej był barmanem. Co się stało, że zdecydował się napisać powieść? Może chęć przekazania, zostawienia czegoś po sobie? W każdym razie szturmem wdał się ze swoim debiutem na rynek wydawniczy, szybko zaskarbiając sobie rzesze fanów i fanek. Ja miałam okazję przeczytać trzeci tom „Departament 19. W ogniu walki”.

Departament 19 to organizacja, która zajmuje się walką z wampirami i wilkołakami. Jednym z jej członków jest Jamie Carpenter. Książkę rozpoczyna się dość mocnym wejściem. Dwójka mężczyzn orientuje się, że ktoś spowodował ucieczkę wszystkich pacjentów ze szpitala psychiatrycznego w  Broadmoor. Jadą tam, aby sprawdzić, co tak naprawdę się wydarzyło. Są świadkami makabrycznych rzeczy.

W samym departamencie też nie dzieje się za dobrze. Dziewczyna Jamiego jest daleko, gdzieś na pustyni na misji. Angela Darcy wraz ze swoją grupą zostaje ciężko doświadczona przez wampira. Nowy gatunek. Niesamowicie szybki i zwinny. Coś się dzieje w podziemiach mrocznego świata. Ktoś się budzi do życia. Czuć na plecach oddech strachu. Czy Departamentowi uda się dociec do prawdy? Czy uratują świat?

„Departament 19. W ogniu walki” to solidne tomiszcze, na kilka dobrych wieczorów. Czuć, że autorem jest mężczyzna. Trudno tu bowiem znaleźć coś romantycznego, miłosnego, choć wiadomo, że i to czuć w powietrzu między bohaterami. Autor jednak postawił na coś zupełnie innego – na akcję. I wydaję mi się, że postąpił właściwie. Pełno to zwrotów, pełno przyspieszających scen, pędzących postaci. Nie ma chwili na odpoczynek, na oddech. Czytelnik musi mknąć wraz z wydarzeniami, by się nie zgubić.

Moim błędem było to, że nie przeczytałam najpierw dwóch poprzednich części. Przez to nie rozumiałam co poniektórych powiązań, ale jestem skłonna to nadrobić. Nie stało mi to jednak na drodze to przyjemnego odbioru powieści. I choć nie gustuję już w wampirach, wilkołakach czy innych niestworzonych postaciach – tutaj mnie zbytnio nie raziły. Może dlatego, że raz na jakiś czas autor fundował czytelnikowi mocne opisy, do szpiku kości przeszywające, całkowicie różniące się od słodkich wyczynów Edwarda ze „Zmierzchu”.

Uważam, że książka z pewnością spodoba się gronu panów, chłopaków, mężczyzn. Oni z pewnością znajdą tutaj sporo dla siebie. Jeśli zaś chodzi o dziewczyny – cóż, jeśli lubią wartką akcje, atmosferę grozy i napięcia i wampiry, które straszą – to również powinny po nią sięgnąć.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Nasza Księgarnia.


4/6

środa, 29 października 2014

"Zostań, jeśli kochasz" - Gayle Forman

Przez pewien czas w telewizji co rusz puszczano reklamy promujące film nakręcony na podstawie książki „Zostań, jeśli kochasz”. Mówiono, że to bestseller, pozycja do przeczytania niemalże dla każdego, opowiadająca o woli walki i miłości. No która kobieta nie skusi się na taką reklamę? Z radosnym oczekiwaniem zabrałam się więc za powieść.

Mia to główna bohaterka książki, która jednocześnie jest narratorką historii. Wszystko, z czym się stykamy, opowiadane jest z jej strony. Dziewczyna jest zwykłą nastolatką, która marzy o dostaniu się do prestiżowej szkoły Juliard. Jej pasją jest muzyka i gra na wiolonczeli. Sielskie i spokojne życie Mii burzy się, gdy pewnego poranka wybiera się wraz ze swoją rodziną na przejażdżkę samochodem. Los chciał, aby każdy członek jej rodziny zginął tego dnia, jedynie ona została zawieszona gdzieś pomiędzy życiem a śmiercią. Widzi ciała rodziców i swojego młodszego braciszka. Ba, widzi nawet swoje ciało, które przewieziono do szpitala.

Mia widzi wszystko, co się wokół niej dzieje, nie jest jednak w stanie nic z tym faktem zrobić. Pomiędzy owym zawieszeniem przypomina sobie chwile swojego życia. Wspomina rodziców, to jak bardzo się od nich różniła, a jak wielka miłość ich łączyła. Szczególnie wyczekuje przybycia swojego chłopaka, Adama, który gra w kapeli rockowej. Mia musi jednak podjąć najważniejszą decyzję w swoim życiu. Zostać, czy też odejść. Od niej to bowiem zależy. Czy mimo całej straty, Mia zdecyduje się żyć? A może nie będzie chciała mierzyć się z okrutną rzeczywistością? Jak to się skończy?

Autorka postarała się, by książka była lekka, napisana językiem przystępnym, niemalże nie literackim, a takim potocznym. Nie jest to jednak wada, wręcz przeciwnie. Dzięki temu zabiegowi bardzo szybko przelatujemy przez kartki, by dowiedzieć się więcej o bohaterce.

I właściwie tutaj zaczynają się małe schody. O ile rozumiem zamierzenia autorki o ukazaniu wyborów w naszym życiu, o podejmowaniu ważnych i mniej ważnych decyzji – wolałabym, by zostawały one podjęte przez postacie wyraźniejsze. Wydaję mi się, że zostali oni tam wstawieni na siłę – szczególnie Mia, która powinna wzbudzać podziw. Jak dla mnie to kolejna mdła nastolatka, która znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie.

Książka, choć okrzyknięta bestsellerem, jak dla mnie oprócz napisania jej prostym językiem, nie ma nic ciekawego do zaoferowania. Takie historie powinny łapać nas za serca, wzbudzać łzy, emocje, cokolwiek – ja tylko marszczyłam nos, irytując się na Mię.

Sądzę jednak, że każda nastolatka, która po książkę sięgnie, będzie zadowolona. Nie jest to lektura trudna, nie jest to lektura wzniosła. Ot, taka na jesienne popołudnie, kiedy to nie chcemy się zbytnio wysilać do myślenia.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Nasza Księgarnia


3/6

sobota, 12 lipca 2014

"Alicja i Lustro Zombi" Gena Showalter

Czekałam długo na drugą część „Alicji w Krainie Zombie”. Może dlatego, że w końcu jest to jakaś odskocznia, coś innego, wciągającego i trzymającego w swoich szponach do ostatnich stron powieści. Miałam tylko małe obawy, że następna część cyklu może mnie trochę zawieźć. Może autorka za bardzo poleci po łebkach i magiczna aura tej książki zniknie. Ale powstrzymać się nie mogłam i szybko zabrałam się za powieść.

W drugiej części „Alicja i Lustro Zombie” nasza główna bohaterka i jej przyjaciele z grupy zabójców w dalszym ciągu mierzą się z Zombie, walczą o przetrwanie ludzi i ratują ich tyłki. W jednej z takich bitw Ali zostaje ranna i zainfekowana. Co to znaczy? W jej ciele odżywa druga Ali – jej zombiczna część, która daje o sobie znać w całkowicie nieodpowiednich momentach. Nasza Ali musi radzić sobie nie tylko z Zombie na zewnątrz, ale teraz również musi trzymać na uwięzi swoją drugą naturę, która chciałaby się pożywić na jej najbliższych. Na domiar złego pojawia się w ich gronie ktoś, z kim Ali ma wizje – takie same, jakie wcześniej przechodziła z Cole’m. W ostateczności jej ukochany z nią zrywa.

Nie jest to jeszcze koniec problemów. Anima dalej czyha na zabójców. Mają jednak dodatkową pomoc. Ktoś z grona zabójców jest donosicielem Animy, która wie gdzie i kiedy pojawiają się zabójcy. Ali musi szybko odkryć kto to jest, sytuacja bowiem w gronie przyjaciół zaczyna gęstnieć coraz bardziej. Kto okaże się szpiegiem? Czy druga natura Ali zyska nad nią przewagę? Czy Ali pożywi się na człowieku?

Autorka raczej mnie nie zawiodła i tym razem. Książka jest wciągająca, trzyma w napięciu, a bohaterowie dalej są tacy, jacy byli wcześniej. Brakowało mi jednak ikry w walkach z Zombie. Było mniej spontanicznie, wręcz powiedziałabym że za bardzo planowane spotkania z wysysającymi życie truposzami. W pierwszej części ich walki przyprawiały o bicie serca, tym razem ledwo co puls mi skoczył. Autorka tym razem mocniej skupiła się na problemach Ali z jej drugą naturą – relacjami między główną bohaterką, a innymi postaciami z książki. Może to i dobrze, dzięki temu możemy zobaczyć jak rodzi się specyficzna więź między nią, a nowym członkiem grupy. Ale nie tylko.

Wątek miłosny Ali i Cole jest również specyficzny. Ona zachowuje się jakby on przysłaniał jej sobą cały świat. On za to niby jej nie widzi, a jednak wie, kiedy Ali mruga okiem, albo drapie się po stopach. Jest to równie irytujące, co śmieszne, ale mimo wszystko ma swój urok. Tym bardziej jeśli weźmie się pod uwagę wiek głównych bohaterów, którzy nawet jeszcze nie przekroczyli pełnoletniości.

Otrzymałam to, czego się spodziewałam. Może i mniej było tempa w tej części, autorka trochę zwolniła, ale książka na tym nie traci. Dalej będę czekać na ostatnią część i z pewnością również przeczytam ją z wypiekami na twarzy. „Alicja i Lustro Zombie” to dość ciekawa pozycja, zainteresuje na pewno nastolatki, które właśnie przechodzą etap paranormal romance. Ale może nie tylko? Skoro i ja się na to złapałam, a nastolatką już nie jestem ;)

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Mira.


4.5/6

środa, 11 czerwca 2014

"Umarli nie kłamią" J.T. Ellison

Jest takie powiedzenie, że nie powinniśmy bać się umarłych, że to żywi mogą zrobić nam krzywdę. Nie jestem pewna, czy z tym stwierdzeniem zgodziłaby się detektyw Taylor, główna bohaterka książki „Umarli nie kłamią”. A wy?

Taylor przechodzi ciężkie chwile. Po starciu z Naśladowcą i przeżytym postrzale, traci głos, jej przyjaciółka zdaje się obwiniać ją o całe zło na ziemi. Kobieta nie wie, jak radzić sobie z koszmarem, który nawiedza ją również w snach. Na domiar złego nie układa jej się również w związku. W końcu po długim namyśle postanawia wyjechać na trochę, by przemyśleć sobie wszystko, co się wokół niej dzieje.

Na zaproszenie przyjaciela Memphisa wyjeżdża do Anglii, by tam w spokoju uporać się z własnymi demonami. Ma nadzieję, że dzięki temu odzyska zdrowie psychiczne, dojdzie do konsensusu z sumieniem, a może nawet uda jej się odzyskać głos. Ale czy na pewno? Pobyt w Anglii zdaje się najlepszym lekarstwem, okazuje się jednak, że nic nie jest tym, na co wygląda, a decyzja o wyjeździe może ją kosztować życie. Kto chce jej śmierci i dlaczego?

Autorka trzyma  w napięciu od pierwszych stron. Od początku czujemy dziwną więź z główną bohaterką, współczujemy jej i gdybyśmy tylko mogli, pewnie pomoglibyśmy jej uporać się z traumą. Taylor jednak to kobieta silna, zdecydowana, pewna swoich racji i umiejętności, toteż takiego ratunku by nie potrzebowała. Podoba mi się to, jak Ellison ją przedstawiła – stanowczą, ale delikatną. To, że musi uporać się z poczuciem winy za krzywdy wyrządzone na jej przyjaciółce boli ją chyba bardziej niż cokolwiek innego.

Taylor ma jednak nie tylko problemy natury przyjacielskiej i zdrowotnej – ucieka również przed problemami w związku, a przede wszystkim chyba ucieka od narzeczonego. Nie potrafi zrozumieć, jak mógł ją okłamywać i liczyć, że później wszystko będzie w porządku. W momencie, kiedy nie jestem pewna swoich uczuć na horyzoncie pojawia się bogaty i przystojny Memphis, który czuje do Taylor mięte. Spędzanie więc wakacji w Anglii, przy jego boku może okazać się dla Taylor zdradliwe.

Książka ta to świetna lektura, zaspokajająca kryminalne oraz miłosne zachcianki czytelników, choć tych drugich jest tu znacznie mniej. Autorka przedstawia nam fakty powoli, nie dając od razu dociec do odpowiedzi, dzięki temu powieść czyta się szybko, z zafascynowaniem i ciekawością, jak to się może skończyć.
Wydaje mi się, że będziecie z niej zadowoleni. Dostaniecie bowiem dawkę akcji, szczyptę romantyzmu, dużą porcję kryminału, garść pytań i odrobinkę odpowiedzi. Książka ta to nie tylko kryminał – to również historia o poszukiwaniu siebie, odnajdywaniu nadziei i pogodzeniu się z tym, co dał nam los.

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Mira.


5/6

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

"W objęciach Casanowy" Robert Foryś


Z twórczością pana Forysia wcześniej nie miałam styczności, nie wiedziałam więc czego mogę się spodziewać. Wybór padł na książkę „W objęciach Casanowy” ze względu na tylni opis. Nie wiem dlaczego, ale z zasady sceptycznie podchodzę do rodzimych autorów. Lubię się miło zdziwić niż rozczarować. Czy Forysiowi udało się to pierwsze?

O Casanowie chyba słyszał każdy. Nie raz mężczyzn określa się casanowami. I właśnie owa znana postać zjawia się w Warszawie i daje upust swoim rządzom w osławionych przybytkach. W jednym z nich poznaje Elżbietę – zdawałoby się zamożną kobietę. Nic jednak mylniejszego. Elżbieta bowiem boryka się ze sporymi problemami finansowymi, które rozpoczęły się po śmierci męża. Zostawił on długi, których Elżbieta nie jest w stanie spłacić – ma jeszcze na utrzymaniu dom, służbę i własne potrzeby. Spotkanie Casanowy owocuje spędzoną wspólnie nocą. Kobieta tak inteligentna jak Elżbieta, zawsze ma plan B. Ów plan jednak dotyczy również Casanowy. Czy uda jej się wykorzystać tego, który wykorzystuje innych do swoich celów?

Foryś idealnie oddał czasy naszego cudownego kraju. Zadbał o wszystkie detale, dzięki czemu czytając książkę czujemy, jakbyśmy byli tam wraz z bohaterami. Klimat, stroje, historia – to wszystko przeplata się dając razem całkiem niezłą otoczkę do dziejącej się wokół opowieści o Elżbiecie i Casanowie.

Elżbieta jest jedną z głównych bohaterek. Od śmierci męża boryka się z problemami finansowymi, mimo wszystko jednak prowadziła dość hulaszczy tryb życia. Zadawała się z wieloma mężczyznami i zamierzała zrobić wszystko by odziedziczyć pewien spadek. Nie stawia jej to w dobrym świetle, choć wszystko ma dwie strony. Elżbieta bowiem potrafi pokazać, że jej zależy na ludziach, nie jest do końca zdeprawowana. Ma szansę na odkupienie.

Casanowa zaś to podróżnik, znakomity kochanek, bywalec salonów. Przystojny mężczyzna, który potrafi zdobyć każdą kobietę. Dzięki nim również się utrzymuje. Nie kryje się ze swoim charakterem, jest szczery. On i Elżbieta są ulepieni niemalże z tej samej gliny.

Autor postarał się, by wprowadzić czytelnika w realia czasów. Opisy są całkiem dobre, pobudzają wyobraźnie. Przeszkadzał jednak przesyt scen łóżkowych. Po twarzach Greyów i całej tej plejadzie erotycznych papek, fajnie byłoby poczytać coś delikatnego, ulotnego. Właśnie tego mi tutaj zabrakło. Subtelności.


„W objęciach Casanowy” to nie jest zła książka. Powiedziałabym, że całkiem niezła. Autor momentami gna z akcją, momentami spowalnia, by dać nam odetchnąć. Wszystko jednak ma tu swoje miejsce i nie jest przypadkowe. Polecam.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Bellona.

4.5/6

wtorek, 8 kwietnia 2014

"Wszyscy mają się dobrze" Penny Jordan

Penny Jordan jeszcze nigdy nie mnie zawiodła. Czytałam już kilka jej powieści i za każdym razem znalazłam w nich coś dla siebie. Po ciężkim dniu w pracy marzyłam, by oderwać się od rzeczywistości, sięgnęłam więc po „Wszyscy mają się dobrze”.

David i Jon to bliźniacy, pochodzący z rodu prawników. Pierwszy z nich to hulaka, bawidamek, który ucieka od obowiązków, które na jego barki składa ojciec, Ben. Po kolejnej podróży w nieznane, wraca do domu z modelką, a niedługo również matką jego dziecka. Nie poczuwa się jednak w żadnym stopniu do winy i postanawia dalej prowadzić hulaszczy tryb życia. Jon zaś to odpowiedzialny, poważny mężczyzna, dla którego dobre imię rodziny stoi na pierwszym miejscu. Nie dziwi więc, że w momencie kryzysowym, to właśnie on przejmuje pałeczkę i ratuje rodzinne interesy.

Za każdym mężczyzną stoi też jego kobieta. David ożenił się z Tiggy – kobietą, która próbuje w każdy sposób oszukać czas i zachować urodę. Jenny to żona Jonathana – spokojna i cicha, na dodatek niesamowicie ciepła. Całkowite przeciwieństwo Tiggy. Obok głównych bohaterów przewijają się również inne, drugoplanowe, których historie możemy poznać. Takim o to sposobem można wspomnieć o Olivii, córce Davida i Tiggy, która kontynuuje rodzinną tradycję i ciężko pracuje, by zostać prawnikiem. Max to syn Jonathana i Jenny – pełen ambicji i determinacji do ich spełnienia. Nie patrzy na uczucia innych.
Wszyscy jednak spotykają się na rodzinnej uroczystości. Skrywane dawno tajemnice wyjdą na jaw. Może to doprowadzić do rozłamu. Ktoś ucierpi, ktoś dowie się prawdy. Czy uda im się pogodzić? Czy rodzina Crightonów skazana jest na porażkę?

Penny Jordan stworzyła opowieść o rodzinie – zwyczajnej, jak każda inna. Bowiem wszyscy mamy problemy, o których nie chcemy rozmawiać. Każdy z nas próbuje bronić tego, co kochamy. Crightonowie robią tak samo – stawiają dobro rodziny ponad wszystko. Autorka stworzyła całą plejadę postaci, barwnych niczym motyle i różniących się od siebie, dzięki czemu czytanie o ich losach sprawiało mi taką frajdę.  Zdarzają się tu bowiem tacy, których można pokochać od pierwszego wejrzenia, ale nie brakuje również takich postaci, które chętnie by się zdzieliło po łbie.

Historia, jaką serwuje nam Jordan to uniwersalna opowieść o miłości, nadziei, o próbie naprawienia błędów i przyznaniu się do nich. Uniwersalna ponieważ wartości te zawsze będą aktualne i zawsze będą trafiać do czytelników. Pełna emocji, bolesnych wspomnień, przeszłości, która rzuca cień na przyszłość.
Jestem pewna, że książka spodoba się paniom – niezobowiązująca, przyjemna lektura to coś idealnego na długie wieczory. Z pewnością się nie zawiedziecie, a może nawet stwierdzicie, że z chęcią przeczytacie o dalszych losach rodziny Crihgtonów J

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Mira.


5/6

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...