Will Hill nie zawsze pisał. Ze strony wydawnictwa możemy się
dowiedzieć, że wcześniej był barmanem. Co się stało, że zdecydował się napisać
powieść? Może chęć przekazania, zostawienia czegoś po sobie? W każdym razie
szturmem wdał się ze swoim debiutem na rynek wydawniczy, szybko zaskarbiając
sobie rzesze fanów i fanek. Ja miałam okazję przeczytać trzeci tom „Departament
19. W ogniu walki”.
Departament 19 to organizacja, która zajmuje się walką z
wampirami i wilkołakami. Jednym z jej członków jest Jamie Carpenter. Książkę
rozpoczyna się dość mocnym wejściem. Dwójka mężczyzn orientuje się, że ktoś
spowodował ucieczkę wszystkich pacjentów ze szpitala psychiatrycznego w Broadmoor. Jadą tam, aby sprawdzić, co tak
naprawdę się wydarzyło. Są świadkami makabrycznych rzeczy.
W samym departamencie też nie dzieje się za dobrze.
Dziewczyna Jamiego jest daleko, gdzieś na pustyni na misji. Angela Darcy wraz
ze swoją grupą zostaje ciężko doświadczona przez wampira. Nowy gatunek.
Niesamowicie szybki i zwinny. Coś się dzieje w podziemiach mrocznego świata.
Ktoś się budzi do życia. Czuć na plecach oddech strachu. Czy Departamentowi uda
się dociec do prawdy? Czy uratują świat?
„Departament 19. W ogniu walki” to solidne tomiszcze, na
kilka dobrych wieczorów. Czuć, że autorem jest mężczyzna. Trudno tu bowiem znaleźć
coś romantycznego, miłosnego, choć wiadomo, że i to czuć w powietrzu między
bohaterami. Autor jednak postawił na coś zupełnie innego – na akcję. I wydaję
mi się, że postąpił właściwie. Pełno to zwrotów, pełno przyspieszających scen,
pędzących postaci. Nie ma chwili na odpoczynek, na oddech. Czytelnik musi mknąć
wraz z wydarzeniami, by się nie zgubić.
Moim błędem było to, że nie przeczytałam najpierw dwóch
poprzednich części. Przez to nie rozumiałam co poniektórych powiązań, ale
jestem skłonna to nadrobić. Nie stało mi to jednak na drodze to przyjemnego
odbioru powieści. I choć nie gustuję już w wampirach, wilkołakach czy innych
niestworzonych postaciach – tutaj mnie zbytnio nie raziły. Może dlatego, że raz
na jakiś czas autor fundował czytelnikowi mocne opisy, do szpiku kości
przeszywające, całkowicie różniące się od słodkich wyczynów Edwarda ze
„Zmierzchu”.
Uważam, że książka z pewnością spodoba się gronu panów,
chłopaków, mężczyzn. Oni z pewnością znajdą tutaj sporo dla siebie. Jeśli zaś
chodzi o dziewczyny – cóż, jeśli lubią wartką akcje, atmosferę grozy i napięcia
i wampiry, które straszą – to również powinny po nią sięgnąć.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Nasza
Księgarnia.
4/6