Gdy brałam w ręce „Splątane serca” nie miałam pojęcia, że
nie będę mogła się od niej oderwać. Kiedyś czytałam coś Diany Palmer, jednak
powrót do jej twórczości zaliczam na pozytywną ocenę. Tak więc zabrałam się do
lektury książki, w której znajdowały się dwa odrębne opowiadania – „Nieudana
ucieczka” oraz „Prawo do szczęścia”.
Pierwsze z nich opowiada historię Natalie Block oraz Maca
Killaina. Ona po śmierci rodziców trafia do sierocińca. Dopiero w wieku nastoletnim przygarnia ją ciotka, a to tylko
dlatego, że potrzebna jej pomoc. Natalie całe życie była samotna, dopiero
przyjaźń z Vivian Killaina stwarza jej okazje zbudowania bliższej relacji z innym
człowiekiem.
Mac Killain miał dwadzieścia jeden lat, gdy stał się
opiekunem dla swojego rodzeństwa. Matka zmarła na raka, a ojciec pogrążony w
żalu zaczął pić. Po jego śmierci to Mac stał się głową rodziny. Przez
wszystkich postrzegany jako niebezpieczny i szorstki, tylko w Natalie odnajduje
partnerkę do zaostrzonych dyskusji. Tylko ona potrafi stawić mu czoła.
Rodzi się między nimi uczucie. Mac jednak nie chcę się wiązać,
a Natalie marzy tylko o tym. Oskarżona o romansowanie z chłopakiem Vivian,
poniżona przez jedynego mężczyznę, jakiego kocha, ucieka do Dallas. Jedno
dramatyczne zdarzenie, zmieni wszystko. Czy uda im się pokonać przeciwności
losu? Czy to dramatyczne przeżycie zaważy na ich losach?
Drugie opowiadanie „Prawo do szczęścia” to opowieść o Violet
– asystentce w biurze adwokackim i Blake’u – jej szefie. Gdy on dowiaduje się o
uczuciu, jakie ona do niego żywi, rozpętuje kłótnie, która doprowadza do
rzucenia przez Violet pracy. Co gorsza, odchodzi, by znaleźć pracę u jego
największego wroga.
Blake dopiero po stracie uświadamia sobie, że Violet
wprowadzała w jego życie pewnego rodzaju światło. Czuje się osamotniony. Nie
podejrzewał się o uczucia, jakie zaczął do niej żywić. Nie po śmierci ukochanej. Teraz musi borykać się z brakiem
genialnej asystentki oraz kobiety, która mogłaby wywrócić jego życie do góry
nogami. Co zrobi Blake? Czy uda mu się odzyskać Violet?
„Splątane serca” to lektura lekka i przyjemna – idealna na
zimowe wieczory, kiedy za oknem wszystko nabiera szarości. Dzięki niej można na
nowo odkryć siłę uczucia. Bo w romansach przecież o to chodzi. O miłość, która
na swojej drodze napotyka nieprzewidziane przeszkody, szalone intrygi, aż w
końcu kończy się szczęśliwie, pozwalając wszelkim emocjom na trochę odpoczynku.
Diana Palmer w urokliwy sposób przedstawia bohaterów oraz ich rozterki, malując
swoje postacie wyraźnymi kolorami.
Mimo że nie jest to książka najwyższych lotów, to ma w sobie
pewną magię – ja nie mogłam się oderwać od pierwszej historii. Zawładnęła mną,
aż do końca. Nie oznacza to, że druga była zła.
Uważam, że „Splątane serca” to książka, po którą z pewnością
mogą sięgnąć osoby, które chcą się po raz kolejny przekonać o niezawodnej sile
miłości i wiary. Nada się też dla tych, którzy chcieliby na nowo uwierzyć w
dobre zakończenia, ale też tych, którzy chcieliby mile spędzić czas. Bo „Splątane
serca” zdecydowanie są w stanie zapewnić rozrywkę. A czytanie powinno sprawiać
radość.
Za możliwość przeczytania dziękuje Wydawnictwu Mira.
Oj tak, o książce jak i o samej autorce słyszałam wiele dobrego. Chciałabym w końcu bliżej zapoznać się z jej twórczością. Może zrobię to właśnie przy okazji tej książki ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie, kiedyś trzeba, Gabrielle ;) Życzę ci miłej lektury!
OdpowiedzUsuńCzytałam i bardzo mi się podobało, szczególnie te słowne utarczki między głównymi bohaterami były niezwykle emocjonujące.
OdpowiedzUsuńKolejna recenzja :) Mimo wszystko jednak mam dość książek pisanych ciągle o tym samym, romanse mi się przejadły :) I mam wrażenie, że autorka jest już tylko maszyną do pisania tego samego dla zdobycia sławy. Ale cóż, pewnie jeszcze nie raz przyjdzie mi przeczytać książkę pani Palmer.
OdpowiedzUsuńCyrysiu - dokładnie, utarczki były świetne, szczególnie w pierwszym opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńAgnesjo - i tak bywa ;) Romans to romans - dawka erotyzmu, garstka dialogów, szczypta intrygi i odrobina magii. O to w tym chodzi xD
Bardzo dużo recenzji tej książki ostatnio widuję :D Mimo że większość jest pozytywna, to książka chyba nie dla mnie. Recenzja świetna, dodaję bloga do obserwowanych :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
olejna pozytywna recenzja tej ksiązki. Na takie opowieści ma się czasem ochotę, więc pewnie i ja po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej książki. Będę szukała. :)
OdpowiedzUsuńTrochę nie za bardzo przereklamowane?
OdpowiedzUsuńJednocześnie czuję, że książka świetnie będzie nadawała się na zimowe wieczory...
Romanse od pewnego czasu są przereklamowane, Mery, ale jednak większość z nas je czyta, chociażby po to, by oderwać się od rzeczywistości i przenieść w świat, gdzie wszystko kończy się dobrze ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam ją i podobało mi się. Ale moim zdaniem pierwsze opowiadanie było ciekawsze ;)
OdpowiedzUsuńNie planuję lektury tej książki, raczej nie sięgam po romanse.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
chwilowo książki o miłości do mnie nie trafiają, ale zauważyłam, że pani Palmer jest stosunkowo wysoko oceniana więc w przyszłości na pewno rzucę na nią okiem :)
OdpowiedzUsuń