Debiuty z natury są trudne – tym razem jestem jednak skłonna
stwierdzić, że autorka całkowicie podołała zadaniu. A okładka? Już ona
wprowadza nas w mroczny, dość duszący i pełen niepokoju klimat, który
towarzyszy również przy lekturze. Debiut kryminalno-thrillerowy pani Agnieszki
Miklis na długo zostanie w mojej pamięci. Wielkie tomiszcze, ale za to, co za
emocje!
Ale zacznijmy od początku. Bohaterką jest Roswita Rein,
trzydziestoletnia kobieta ze Śląska, która jak większość ludzi z tego rejonu,
udaje się do pracy do Holandii. Takim o to sposobem trafia do ośrodka Noord
Reisen. Zmusiła ją do tego sytuacja finansowa – brak pracy w ojczyźnie,
trudność w utrzymaniu się i poradzeniu sobie z otaczającą rzeczywistością. W
Noord Reisen kobieta poznaje wielu swoich rodaków. Wszyscy uciekają w pogoni za
pieniądzem. A praca, jak to praca – ciężka, nużąca.
Ale Roswita poznaje tutaj Tanię, z którą nawiązuje przyjaźń.
Nie trudno się więc domyślić, że w momencie gdy przyjaciółka znika, Roswita
postanawia ją odnaleźć. Są jednak pewne trudności. Po pierwsze w okolicy miało
już miejsce zaginięcie Polki, która nie skończyło się szczęśliwie. Policjanci
bowiem znaleźli martw ciało kobiety, która na domiar złego została zgwałcona.
Nic jednak nie jest w stanie odwieść Roswity od jej planu. Chce pomóc
przyjaciółce i tym samym pakuje się w wir tragicznych wydarzeń, odsłaniających prawdziwe
ludzkie oblicza. A na tym tle rośnie też i miłość, w gąszczu smutku i śmierci.
Czy Roswicie uda się odnaleźć Tanię?
Jeden z lepszych debiutów jakie miałam okazje czytać. Bez
przesady, bez kolorowania. Autorka mnie urzekła realnym podejściem do sprawy,
niesamowicie ciekawie skrojoną fabułą. Poza tym temat emigracji zarobkowej mimo
wszystko nadal jest aktualny, choć bum na wyjazdy za granicę już minął. Pani
Agnieszka Miklis umiejętnie na sześciuset stronicowej lekturze przedstawia nam
nie tylko ludzkie charaktery i ich przywary, kroi również pełną niepokoju
atmosferę, która towarzyszy czytelnikowi do samego końca.
Sama postać Roswity została przedstawiona interesująca.
Nieśmiała, nie pewna swojego zdania kobieta musi w pewnym momencie przeobrazić
się w wojowniczkę i zawalczyć o przyjaciółkę. Pewnie sama nie spodziewała się,
że posiada w sobie tyle hartu ducha i woli do walki.
„Wściekłą skórę” uważam za lekturę godną polecenia.
Odnajdziemy w niej bowiem nie tylko akcję, wartkie zwroty, ciekawie opisy czy
też wątki kryminalne. Tutaj nie chodzi jedynie o ową atmosferę grozy, wszędzie
obecny niepokój czy też strach – ale też o nadzieję. Nadzieję, dzięki której
nadal żyjemy, wstajemy po każdym upadku. Świetna robota!
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa
Videograf.
5/6
600 stron? Zaskakująco dużo, zwłaszcza jak na debiut. Bardzo zachęcająca recenzja, nigdy nie mam dość kryminałów. W dodatku ta okładka...książka wysoce przeze mnie pożądana :)
OdpowiedzUsuń