Translacja to słowo o wielu znaczeniach. W tym przypadku
jednak chodzi o tłumaczenie. Ale nie o to w książce chodzi. O Joannie Holson
usłyszałam teraz po raz pierwszy, a spotkanie z jej twórczością uważam za… No
właśnie. Sama nie wiem jak je określić. I nie jestem w stanie zrobić tego
jednoznacznie. Ale postaram się za to przybliżyć wam trochę „Translację”.
Cathy to kobieta, która nie miała w życiu łatwo. Zawsze w
cieniu matki, zawsze gdzieś na uboczu, egzystowała w dziwnych, często chorych,
ale dość normalnych w danej sytuacji okolicznościach. Wspomnienia ją
prześladują, gdziekolwiek by się nie udała. Stała się tłumaczką i zamieszkała w
mroźnej Islandii, z dala od wszystkiego, co znała, by w jakiś sposób odciąć się
od dzieciństwa, matki i życia, jakie wiodła. Sama sobie panią – o to jej motto.
Ale nawet to nie wychodzi najlepiej. Zbyt często sięga po alkohol, nie
pamiętając później nic, co się wydarzyło. Zajęta piciem i swoją pracą, nie
widzi nic poza tym.
Pewnego razu spotyka młodego chłopaka, którego decyduje się
podwieźć do domu. Między nimi nie zapadają żadne słowa, a Cathy tuż pod
odstawieniu go na miejsce, zapomina o całym zdarzeniu. Na drugi dzień orientuje
się, że ktoś włamał się do jej domu i samochodu. Zaczyna ją też prześladować
wspomnienie samotnego chłopca, który tak bardzo przypomina ją samą. Cathy
postanawia mu pomóc, a w decyzji utwierdza ją fakt, że Dominik jest chory na
afazję. Jednak, jak to zwykle bywa, nic nie jest takie, jakie mogłoby się
wydawać, a chłopak staje się ważny nie tylko dla samej Cathy. Co wyniknie z ich
spotkania? Dlaczego Dominik jest chory?
Dużo tajemnic, jeszcze więcej niedomówień. Autorka wprowadza
nas w pokręcony świat, w którym wszystko może się zdarzyć. W końcu Cathy wcale
nie musiała dojrzeć Dominika. Wcale nie musiała mu pomagać, a jednak z
niewyjaśnionych względów to zrobiła. I wtedy ruszyła lawina zdarzeń, która
zmieniła ich życie już na zawsze.
Historia skrojona jest dość ciekawie, pesymistycznie, ale
życiowo. Szczególnie postać Cathy jest tak mocno przytwierdzona do ziemi.
Fabuła płynie, wprowadzając nas coraz dalej w mroczne odmęty tajemnic bohaterów,
aż w końcu – bum – się coś wyjaśnia. Autorka robi to umiejętnie, spokojnie,
delikatnie wręcz, ale nie szczędząc przy tym atmosfery grozy i niepokoju, które
towarzyszy czytelnikowi cały czas. Mimo wszystko jednak czegoś mi w tej książce
zabrakło. Nie jestem w stanie sama powiedzieć czego. Bo niby wszystko jest.
Książkę mimo wszystko polecam. Dobrze napisana, z
interesującą fabułą i ciekawymi postaciami nie powinna nikogo znudzić.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa
Videograff II
4/6
Najgorsze jest to, gdy nie potrafi się określić, czego zabrakło. Niby wszystko idealnie, ale czegoś nie ma.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńDziwne wrażenie mam po Twojej recenzji, chyba doskonale oddałaś charakter tej książki bo sama nie wiem czy mam na nią ochotę czy nie... :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!