Georgiana jest młodą, bardzo błyskotliwą kobietą, która w
przyszłości chce zostać prywatnym detektywem, by pomagać innym. Jej kariera
póki co rozwija się jedynie w jej marzeniach, ponieważ w Bath – cichym i
urokliwym miejscu, nie ma zbyt wiele spraw, które mogłyby zostać rozwiązane
przez detektywa. Wszystko zmienia się pewnego dnia, gdy do owej miejscowości
przyjeżdża znany w świecie Ashdowne.
Georgiana wraz z rodziną znajdują się na bankiecie u lady
Culpepper, gdy giną szmaragdy o wielkiej wartości. Wszyscy są zszokowani, ale
Georgiana na myśl o przygodzie, rozpromienia się, i całym sercem wdaje się w
skomplikowaną grę, która ma doprowadzić ją do złodzieja. Nie wie jednak, że na
jej drodze stanie przystojny i olśniewający markiz, który zburzy jej spokojny i
ułożony świat.
Kobieta znajduje trzech podejrzanych. Jest pewna, że jeden z
nich to złodziej. Jednak młodej Georgianie trudno jest dojść do miejsca sprawy,
tym bardziej, że poszkodowana wynajęła jednego z lepszych detektywów. Georgiana
jednak się nie poddaje, a gdy markiz Ashdowne proponuje jej współpracę, nie
waha się jej przyjąć. Myśli, że dzięki jego koneksjom, łatwiej jej będzie
dostać się do miejsc, do których sama nie miałaby wstępu. Markiz jednak po
pewnym czasie ma swoje plany wobec młodej pani detektyw. Jak skończy się ta
przygoda? Czy Georgianie uda się ustalić tożsamość złodzieja? I dlaczego
Ashdowne tak bardzo In tresuje się kradzieżą?
W książce Deobrah Simmons znajdziemy wszystko, co byśmy
chcieli znaleźć w romansie historycznym, choć nie do końca jest to jedynie
romans. Autorka bowiem nie skupia się w całej mierze na pokazaniu uczuć
bohaterów, ale również wplata ich w różne intrygi, by dodać pikanterii całej
sytuacji. Georgiana i Ashdowne długo będę musieli czekać na okazanie sobie
względów, dzięki temu obserwowanie ich poczynań oraz zabawnych wydarzeń, w
których biorą udział, staje się bardziej ciekawe.
Postacie, jakie autorka stworzyła, są wyraziste. Georgiana
jako młoda i pełna werwy kobieta bardzo szybko zyskała sobie moją sympatię. Jej
upór w dążeniu do celu był godny podziwu. Ashdowne zaś jak to zwykle z
mężczyznami bywa, z początku lekko gburowaty i tajemniczy, szybko zaczął się
zmieniać z ponuraka w sympatycznego dżentelmena pod okiem Georgiany.
„Książę złodziei” to również złodziej czasu, bowiem jak ktoś
raz do książki przysiądzie, nie będzie mógł się oderwać. Pełna ciekawych
zwrotów akcji, intryg, zabawnych sytuacji i potyczek słownych, a wszystko
okraszone wirującą w powietrzu miłością to dobry sposób na spędzenie wieczoru z
filiżanką herbaty w ręku. Szczerze polecam.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Mira.
5/6
Oj, mam niesamowitą ochotę na tę powieść ;D
OdpowiedzUsuńCieszy mnie fakt, że nie jest to typowy/sztampowy romans, bo nie przepadam za takim gatunkiem. Ta sieć intryg, w którą wplątani są bohaterowie zdecydowanie do mnie przemawia i jest szansa, że zagłębię w tą historię :)
OdpowiedzUsuńZ reguły nie sięgam po powieści historyczne nawet jeśli zawierają moje ulubione wątki romansowe, ale dla tej pozycji chyba wyjątkowo zrobię wyjątek, gdyż zaciekawiła mnie ona ogromnie.
OdpowiedzUsuńpo tytule spodziewałam się czegoś innego. nie wiem czy książkę będę w stanie przeczytać. ma w sobie dwa gatunki za którymi nie przepadam.
OdpowiedzUsuń