Debiuty, debiuty – można wymienić ich kilka rodzaje. Są
takie, po których autora zapamiętuje się na długo, ale też takie, po których
autor trafia na czarną listę. Ale trafiają się również inne – ciekawe,
fascynujące, inne. Mając przed sobą książkę Aleksandry Ból nie miałam pojęcia,
do której z tych kategorii będą mogła ją podpiąć. Ale w końcu wyrobiłam sobie
to zdanie.
Główną bohaterką książki jest Eve, którą babcia namawia do
przejścia pewnego rytuału, mającego na celu obudzić w niej czarodziejskie moce.
Dziewczyna sceptycznie podchodzi do tego pomysłu, ale w końcu podejmuje próbę.
Dostaje jednak ostrzeżenie – musi nauczyć się panować nad swoją mocą, co
okazuje się niesamowicie trudne. Eve jednak nie bierze ostrzeżenia na poważnie
i dochodzi w niej do wybuchu furii, która mogła zabić trzech ludzi. Dziewczyna
trafia do obozu resocjalizującego, gdzie ma nauczyć się panować nad swoją mocą.
Od tego momentu w jej życiu zaczynają się schody. Zostaje
odseparowana od swojego przyjaciela Nate, ale za to poznaje tajemniczego i
intrygującego Elijah’a, który nie jest tym, za kogo się podaje. Kto jest przyjacielem
dziewczyny, a kto ją zdradzi? Czy uda jej się przetrwać?
Książka Aleksandry Ból jest pozycją dość ciekawą, niestety
nie nowatorską. Przewijają się bowiem przez nią tematy oklepane i wałkowane tak
często, że zaczynają razić w oczy. Choćby sam trójkąt miłosny między
bohaterami, który od razu kojarzy nam się z kilkoma dość znanymi książkami. Ale
można na to przymknąć oczy. Autorka skupiła się nie na magicznej stronie
powieści – czego jednak trochę mi zabrakło – a na ukazaniu uczuć bohaterów.
Ich emocje i przeżycia stają się główną kanwą fabuły. Mamy
więc Eve – biedną, prześladowaną dziewczynę, która musi nauczyć się siły i
pewności siebie w świecie, w którym rządzą mocne reguły. Mamy Nate, jej
przyjaciela, oddanego powiernika i kogoś oraz mamy przystojnego i intrygującego
Elijaha, który stoi po stronie Eve. Na dobrą sprawę, czego chcieć więcej?
Plusem książki jest prostota. Autorka nie sili się na górnolotne
myśli i dziwnie długie opisy. Wszystko wydaje się być wyważone i skonstruowane
delikatną linią, byle tylko nie narazić czytelnika na zbytnie brnięcie w
bezsensowne dywagacje. Dzięki temu książkę czyta się dość szybko.
„Przeznaczenie” to dość udany debiut. Nie jest
przytłaczająca, nie jest też mega odkrywcza, ale nie musi być. Aleksandra Ból
jest młoda i przed sobą ma jeszcze pewnie nie jedną książkę do napisania.
Trzymam więc za nią kciuki i będę czekać na kolejną powieść.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae
Res.
4/6
Również spodobała mi się ta książka. Jednak w granicach rozsądku.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, udany debiut. :)
Widzę, że zgrałyśmy się z czytaniem tej książki:))
OdpowiedzUsuńHmm jak na debiut chyba jednak wypada nieźle ;)
OdpowiedzUsuńZ reguły debiuty nie są najlepiej oceniane. Zaciekawiłaś mnie tą książką.
OdpowiedzUsuńKsiążka, po Twojej recenzji zyskała w moich oczach. Mimo,że wcześniej o niej nie słyszałam, sięgnę po nią, jak nadarzy się okazja :)
OdpowiedzUsuńTrzeba wspierać młodych autorów, więc mam nadzieję, że wyda jeszcze jakieś książki. Co do niej samej, to słyszałam, że jest bardzo młoda, a że praktyka czyni mistrza, to jej przyszłe książki mogą okazać się całkiem dobre. Może nawet sięgnę po jedną z nich, chociaż to będzie zależało od gatunków - póki co paranormali mam dość.
OdpowiedzUsuńCzytałam, pisałam recenzje i zakochałam się. Może nie jest wybitna, ale mnie oczarowała. Również przyczepiłam się do trójkąta, ale jednocześnie z żadnego chłopaka nie potrafiłam zrezygnować i nie dziwię się, że autorka też nie. Czekam na inne powieści Aleksandry Ból.
OdpowiedzUsuńZnowu zachęciłaś mnie do książki, po którą sama pewnie bym nie sięgnęła... Co prawda nie zachwycasz się nią i wspominasz o wadach, ale ja czuję się zachęcona. Przeczytam, gdy będę miała okazję. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoże się zdecyduję, jednak fabuła bardzo przypomina mi "Dziewczyny z Hex Hall", więc na oryginalność nie mam co liczyć, a to trochę mnie zniechęca.
OdpowiedzUsuń