Profesora Thomasa Lourds'a znamy z
poprzedniej książki „Kod Atlantydy”. Niesamowicie inteligentny,
podatny na wdzięki kobiet i zafascynowany naukowymi tajemnicami
mężczyzna powrócił w kolejnego powieści Charles'a Brokawa, „Kod
Lucyfera”.
Tym razem bohater jedzie do Stambułu,
aby na tamtejszym uniwersytecie przeprowadzić cykl wywiadów. Zrobił
to za namową swojej przyjaciółki, Olympi Adnan. Na lotnisku
podchodzi do niego piękna, rudowłosa kobieta podszywająca się pod
fankę i prosi o autograf, by chwilę później uprowadzić profesora
i wciągnąć w niebezpieczny pościg, w którym Thomas musi unikać
lecących w jego stronę pocisków.
Okazuje się, że kobieta, Cleena,
pracuje na zlecenie człowieka, który chce, by Thomas odczytał
bardzo starą księgę, od której mogą zależeć losy świata. Jak
wiadomo, profesor nie potrafi oprzeć się tajemniczym zagadką i
bardzo szybko wpada jak śliwka w kompot i myśli jedynie o tym, by
rozgryźć starożytny język i dowiedzieć się, co ukrywa książka.
W międzyczasie udaje mu się uciec, poznaje członków Bractwa,
zostaje śledzony przez bandytów, CIA i orientuje się, że sprawa,
za którą się wziął, jest niesamowicie poważna. Stoi przed nim
wybór – może wyjechać ze Stambułu i zapomnieć o księdze, albo
zostać i narażać się na niebezpieczeństwo. Wiadomo, jaką
decyzję podejmie nasz bohater. Czy odnajdą Zwój Radości? Czy uda
mu się przeżyć? Czy rozwiążę zagadkę i uratuje świat?
Charles Brokaw tym razem przeniósł
nas w egzotyczny świat Stambułu. Wartka akcja nie pozwala nam
oderwać się od przygód Thomasa. Co rusz zostajemy wprowadzani w
coraz to nowsze zagmatwania, a autor rozkoszujemy się tym i trzyma
nas w napięciu niemalże do samego końca. „Kod Lucyfera” to
dobrze skrojona obyczajówka, pełna ciekawych zwrotów, pościgów,
ale też odkrywania całkiem innego świata – oto nasz profesor
stanął przed zadaniem dość trudnym, a w jego rękach spoczywają
losy ludzi.
Dużym plusem powieści są postacie.
Skrojone wyraziście, pełne zalet i wad, ale dzięki temu ludzkie i
realne. Thomas jest niesamowicie inteligentnym człowiekiem, który
potrafi rozwiązać niemalże każdą, lingwistyczną zagadkę. Z
tego względu też interesują się nimi CIA, Bractwo oraz tropiący
go bandyci. Ponadto ma słabość do płci pięknej, co można bardzo
szybko zauważyć po krótkim spotkaniu z nieznaną mu na lotnisku
Cleeną. Wpada przez to w różnego rodzaju tarapaty. Jednak jeśli
podsuwa mu się pod nos coś ciekawego, nawet w momencie, gdy jest
zagrożony, całkowicie się wyłączą, a jego mózg na pełnych
obrotach zaczyna analizować wskazówki. Cleena zaś to silna,
nieustępliwa kobieta, która dąży do obranego celu niemalże po
trupach. Niezależna, dobrze posługująca się bronią, młoda i
piękna wzbudza w naszym profesorze nieokiełznane uczucia. Dzięki
temu podsyca się też atmosfera książki. Olympia zaś nie
przypadła mi jakoś szczególnie do gustu, choć nie mogę
powiedzieć, że również nie była oddana sprawie.
„Kod Lucyfera” to powieść, którą
powinien przeczytać każdy fan przygód, zagadek i sensacji. Brokaw
łączy w niej elementy gatunków, tworząc mieszankę wybuchową.
Jak raz przeczytasz o jego przygodach, nie będziesz mógł skończyć.
Osobiście uważam, że pozycja te jest
niesamowicie ciekawa. Sama zaczytuję się w przygodówkach, więc
perypetie Thomasa od razu przypadły mi do gustu i dały to, czego od
książki oczekiwałam. Spróbujcie, na pewno się nie zawiedziecie.
Książkę przeczytałam dzięki
uprzejmości Wydawnictwa Bellona.
5/6
Autor jest mi zupełnie nieznany, ale tematyka jest interesująca :-)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię dobre powieści przygodowe a o te ostatnio trudno. Zajrzę..:)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sięgnę po tę lekturę. Ale teraz nie mam czasu niestety :(
OdpowiedzUsuńNa początku tytuł pomylił mi się z "Efektem Lucyfera" i nie wiedziałam co się dzieje. Dobrze, że szybko się odnalazłam, a recenzja zachęca do przeczytania
OdpowiedzUsuńLubię takie powieści, więc z chęcią przeczytam. :)
OdpowiedzUsuń