Pewnie każdy z nas kojarzy C.S. Lewisa. Każdy z nas pewnie
kiedyś szukał we własnej szafie ukrytego przejścia do Narnii. Przynajmniej ja
tak miałam. Ale nigdy nie podejrzewałam, że spotkam się z książką Lewisa, która
wypali pewną dziurę w moim sercu.
Mowa o „Smutku”. Autor opisuje swoje przeżycia i
przemyślenia po śmierci ukochanej żony. Na potrzeby książki nazywa ją H.
Niesamowicie wzruszająca opowieść o tym, jak ciężko jest wrócić do normalnego
życia po stracie kogoś, kogo kocha się całym sercem. Lewis bardzo filozoficznie
opisuje to, co siedziało w nim głęboko i kuło za każdym razem, gdy próbował
oddychać bez myśli o niej. Jego bezpretensjonalne podejście do wszystkiego, co
go otacza sprawiło, że sama zaczęłam się nad tym zastanawiać.
Ból. Cierpienie. Śmierć. Każdy z nas się z nim zetknął.
Każdy z nas kogoś stracił. Wszyscy cierpieliśmy. Trudno jednak pogodzić się ze
stratą, trudno ją zaakceptować. Lewis zadaje więc pytania, odpowiada na nie.
Analizuje swoje własne relacje z Bogiem oraz relacje Boga z H. Próbuje dojść do
tego czy jej ziemskie cierpienia zostały zakończone po śmierci. Zastanawia się
też nad tym, jaki musi być Bóg – jest dobry czy zły? Mściwy czy błogosławiony?
Jego przemyślenia przepojone są smutkiem – tym, który
dosięga duszy.
„Mówią, że „tchórz
umiera po wielokroć”. Podobnie człowiek, którego się kocha. Czyż sęp nie
znajdował co dzień u Prometeusz świeżej wątroby, którą mógł wydzierać z niego,
gdy był głodny?” str. 93.
Śmierć ukochanej to nie tylko żałoba. To wyobcowanie. To
trudność przebywania z innym ludźmi. To strach przed zapomnieniem twarzy. To
przywoływanie szczęśliwych obrazów, które jeszcze bardziej pogrążają nas w
smutku. Lewis stworzył coś, co niezaprzeczalnie skłania nas do filozoficznych
refleksji. Sama straciłam wiele osób i nigdy nie wiedziałam, jak sobie z tym
poradzić. Bezradność, którą się wtedy czuje obezwładnia prawie wszelkie nasze
ruchy. Dzięki Lewisowi i jego „Smutkowi” znalazłam w końcu odpowiedzi.
Na pytania, które ciężko zadać, a jeszcze ciężej usłyszeć
odpowiedź. Lewis sprawia, że akceptujesz ból, wiedząc, że pochodzi nie tylko z
twojego własnego wnętrza i nie będzie trwał wiecznie. Strach, który kiedyś
towarzyszył na każdym kroku, dzisiaj blednie, aż zupełnie znika. A osoba, za
którą rozpaczliwie płaczemy, przecież tak naprawdę nigdy do końca nie umiera.
Pogodzenie się z życiem w świecie, gdzie nie ma najważniejszych osób, jest
trudne. Niezaprzeczalnie.
Ale Lewis pokazuje, że każde stadium żałoby i braku wiary we
wszystko, co nas otacza, ma swój koniec. Kiedyś akceptujemy to, co przyniósł
nam los. I wstajemy rano czując, że już nie jest wcale tak źle. Już nie
czujemy, jakby ktoś rozrywał nam serce na strzępy.
„Smutek” to artyleria wymierzona w każdego czytelnika.
Wymierzona w serce. Trafiająca w samo sedno. Niesamowicie pouczająca i dająca
nadzieję. Chwilami nostalgiczna, innym razem filozoficzna. Ale jednego jestem
pewna najbardziej – jest pełna wiary. W dobro.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Esprit
5.5/6
Ten Levis....Bardzo namieszał w moim życiu :-)
OdpowiedzUsuńCóż, w moim też xD
UsuńTej książki jeszcze nie miałam okazji przeczytać, ale na pewno jej sobie nie odpuszczę. Uwielbiam Lewisa. Za jego styl, za jego język i sposób postrzegania świata. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńChyba nie przeczytam. Unikam książek podejmujących tematykę śmierci bliskich, chorób. Nie jestem w stanie ich czytać.
OdpowiedzUsuńTę książkę mam w planach już od jakiegoś czasu. Lewisa bardzo lubię, z pewnością przeczytam "Smutek"...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Polecam z czystym sercem :)
UsuńMam w planach i muszę przeczytać!!
OdpowiedzUsuńprzedstawiona tu historia przypomina mi jedno z opowiadań Tokarczuk w zbiorze Ostatnie historie. dzieło pani Olgi (choć tytuł wyleciał mi z głowy) siedzi we mnie do dziś, więc mimo ogólnej niechęci do C.S. Lewsa na Smutek zwrócę uwagę.
OdpowiedzUsuńWarto, naprawdę warto. Poruszająca i poczuająca.
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej z książek tego autora, ale coraz bardziej mnie intryguje.
OdpowiedzUsuńZe mną też tak było ;)
UsuńNie jestem pewien czy książka trafi do mnie treścią, ale jeśli wpadnie mi w ręce, to pewnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic Levisa, ale chyba czas najwyższy to zmienić.
OdpowiedzUsuńW przypadku tej książki powtarzam się, ale cóż zrobić... "Smutek" muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko "Opowieści z Narnii" ale Twoja recenzja "Smutku" mnie zaciekawiła, lubię takie filozoficzne, trochę nostalgiczne książki. A przed taką tematyką nie można uciekać, smutek jest w życiu każdego z nas.
OdpowiedzUsuńja także nie czytałam nic Levisa. Nie jestem pewna czy na dzisiejszy dzien jestem gotowa na taką ksiązkę. Na pewno przeczytam, ale nie dziś:)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu wahałam się nad tym, jednak w ostateczności odpuściłam. Teraz mogę Cię zapewnic, że przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie odpuszczaj :)
UsuńZnam autora i jego książki, jednak ta nie bardzo do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńA ja z chęcią bym przeczytała tą książkę.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja zdecydowanie mnie zachęciła. Lubię książki psychologiczne/filozoficzne, które skłaniają nas do refleksji, a nawet zmieniają coś w naszym myśleniu.
OdpowiedzUsuńTo raczej nie dla mnie. Filozoficzno-"smutaśny" klimat niezbyt mi odpowiada
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że ta książka doskonale wpisuje się w mój dzisiejszy nastrój, muszę się za nią rozejrzeć
OdpowiedzUsuń35 yrs old Technical Writer Magdalene Becerra, hailing from Port Hawkesbury enjoys watching movies like ...tick... tick... tick... and Dowsing. Took a trip to Historic Centre of Salvador de Bahia and drives a Ferrari 330 TRI/LM Spider. Wiecej informacji o autorze
OdpowiedzUsuń