Kiedyś bardzo mocno fascynowałam się
przygodami Indiany Jones'a, później ten zachwyt na jakiś czas przeszedł na Dana
Browna i jego "Kod Leonarda da Vinci". Spowodowane to było moim
zamiłowaniem do ciekawych i pasjonujących przygód oraz zagadek. Jako, że swego
czasu byłam fanką powyższych panów, teraz, do rąk wziąwszy książkę
Charles?a Brokova, ponownie stwierdziłam, iż to zauroczenie nadal we mnie jest.
Historia kręci się wokół Thomasa Lourdsa,
znanego profesora lingwistyki na uniwersytecie w Harvardzie. Gdy został
zaproszony do Aleksandrii do programu telewizyjnego, długo zastanawiał się nad
tym czy ową propozycję przyjąć. W końcu za namową dziekana i współpracowników,
zgodził się. W jego ręce trafia osobliwa rzecz ? dzwonek. Najdziwniejsze w nim
są inskrypcje, których Lourds nie jest w stanie odczytać. Frapuje go to na
tyle, iż postanawia poznać język i przeczytać przesłanie. Kiedy dochodzi do
tego wniosku, na niego oraz ekipę telewizyjną, napadają złoczyńcy, kradną
przedmiot i zabijają jednego człowieka.
W Rosji, przyjaciółka Thomasa, również
profesor, Julia Hapajewa, pracuje nad odkryciem zagadki talerza. Okazuje się,
że tekst na nim widniejący jest napisany w tym samym języku, co na
dzwonku. Odkrycie to jest powodem kolejnego ataku, tym razem kończy się on nie
tylko rabunkiem, ale i ofiarą śmiertelną. Lourds postanawia odkryć
sekret, tkwiący w skradzionych przedmiotach. Powoduje nim nie tylko chęć
poznania prawdy, lecz także chęć dokończenia dzieła rozpoczętego przez Julię.
Czuje, że jest jej to winny. Tym sposobem on, piękna pracownica telewizji
Leslie, Gary oraz Natasza - siostra Julii, wyruszają w podróż, mającej na
celu odsłonięcie tajemnicy, która może wstrząsnąć całym światem. Gdy dodamy do
tego fanatycznego i chciwego kardynała, pragnącego zostać papieżem, by
przywrócić na świecie ład oraz ludzi dla niego pracujących, nie cofających się
przed niczym, otrzymujemy solidną dawkę akcji.
"Kod Atlantydy" czyta się
niesamowicie szybko. Jak już rozpocznie się
"pochłaniać" pierwszą stronę trudno oderwać się od tej historii.
Może to przez to, że akcja jest wartka, szybka i napięta niczym cięciwa łuku.
Co rusz odkrywamy wraz z bohaterami odpowiedzi, by na kolejnym rogu zastać
jedynie pytania. Autor umiejętnie buduje fabułę, z początku subtelnie
wprowadzając nas w zaistniałą sytuację, lecz później rozpoczyna lawinę
zdarzeń, która nie kończy się aż do ostatniej kartki. Podoba mi się to, iż nie
ma momentu kulminacyjnego - on w sumie trwa przez całą powieść. Nie
jestem w stanie powiedzieć, w jakim momencie przestałam oddychać, robiłam to
tak często, że nie mogę zliczyć.
Ponadto muszę przyznać - postacie są
niesamowite. Mocno zarysowane, diametralnie się od siebie różniące, co tylko
przyczynia się do nabierania kolorów przez powieść. Ulubionymi przeze
mnie bohaterami są Natasza i Gary. Pierwsza osoba to rosyjska policjantka,
która rusza w podróż wraz z profesorem, by wytropić zabójcę siostry. Okazuje
się bardzo pomocna i nie raz pomaga innym w sytuacjach bez wyjścia.
Jest kobietą silną, potrafiącą o siebie zadbać, z niezłomną wolą i
determinacją. Lubię ją za to, że się nie poddawała. Mimo tego, iż czasami
wychodziła z niej szorstkość i chłód, odbieram ją jako kogoś, kto nigdy nie
zaprzestanie walki, aż do osiągnięcia celu. Gary za to jest postacią
trochę pominiętą w książce, jednakże zdobył mnie poczuciem humoru oraz
lojalnością. Nawet kryzysowe sytuacje, w których nie do końca wiedział jak
się zachować, nie były w stanie go powstrzymać. Najmniej polubiłam Leslie. Z
początku budziła (jedynie) sympatię, cała reszta wyszła później, więc nie będę
psuć wam zabawy. Główny bohater jest postacią dość ciekawą. Pociąga mnie w nim
jego wiedza, zapał do odkrywania nauki i sposób bycia. Nigdy nie ukrywał, że
praca jest dla niego najważniejsza.
"Kod Atlantydy" nie
porównuję do wcześniej przeze mnie wymienionych pozycji. Jest ona inna, w każdym calu. Czytelnik, który lubi przygodę,
wartką akcję, piękne kobiety i naukowe tajemnice odnajdzie w niej wszystko,
czego pragnie. Ja jestem zachwycona lekturą i mam cichą nadzieję, że przeczytam
coś jeszcze tego autora.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości portalu DużeKa
5/6
Bardzo chętnie poznam bliżej tą książkę. Zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńTym razem odpuszczę sobie tę książkę. Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ja chętnie po nią sięgnę :-)
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam książki tego typy, chyba czas odświeżyć gatunek :)
OdpowiedzUsuńTrochę nie moja bajka, ale jak nadarzy się okazja, to zaryzykuje bliższym poznaniem z tą książką.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że mimo iż książka nie do końca odpowiada moim gustom czytelniczym to zainteresowałaś mnie nią. Z chęcią przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńZawsze mi się wydawało, że takie książki to nie dla mnie, ale ostatnio coraz częściej sięgam np. właśnie po Dana Browna... Może i to mi przypadnie do gustu. Trzeba będzie spróbować. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa generalnie nigdy nie przepadałam z Indianą Jonesem ale historie tego typu bardzo mnie kręcą :P Trochę mistyki, trochę tajemnicy :):) coś dla mnie :):)
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę, też swojego czasu zaczytywałam się w Danie Brownie (choć przeszkadzały mi w jego książkach wątki przeciwko kościołowi) i oglądałam I. Jonesa, więc jestem pewna, że i "Kod..." przypadnie mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuńZapowiada się świetnie!
OdpowiedzUsuńPoszukam:)
Nie słyszałam o niej, ale wydaje się ciekawa, więc chętnie się z nią zapoznam ;)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam Kod Leonarda da Vinci, a tą pozycją mnie zaciekawiłaś i to bardzo ;)
OdpowiedzUsuń