piątek, 4 listopada 2011

"Jej mężczyźni" Małgorzata Napierajowa


Trochę czasu minęło, nim wzięłam tę książkę do ręki. Nie wiem czy to przez to, że inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami, czy tym, że te wydarzenia są na tyle ciężkie, że obciążają na całe życie. W końcu jednak podjęłam decyzję i zaczęłam.

Główna bohaterka książki, Marysia Pietkiewicz, w wieku piętnastu lat zostaje brutalnie zgwałcona. Od tego czasu jej relacje z mężczyznami zostają napiętnowane tamtym doświadczeniem. Nie stoi to jednak na przeszkodzie w zbudowaniu szczęśliwej rodziny. Marysia zostaje żoną i matką dwóch wspaniałych synów. Nie chciałabym za dużo szczegółów zdradzić, więc jedynie napomknę, że ich przyjście na świat jest bardzo ciekawe.

W każdym razie wszystko układa się po jej myśli, dopóki nie umiera jej mąż. Wtedy całe jej życie zostaje wywrócone do góry nogami, a ona sama musi uporać się z myślą, że już go nie zobaczy. Mimo tragedii, potrafi odnaleźć w tym drogę, którą chciała podążyć już dawno temu. Tym samym, Marysia rozpoczyna nowy etap.

„Jej mężczyźni” to ciepła opowieść o rozterkach, o bólu i cierpieniu, o miłości i nadziei na lepsze jutro. Tragiczne wydarzenia, których ofiarą była główna bohaterka są początkiem lawiny zdarzeń, które prowadzą je przez wyboistą drogę. Nie wie, że na końcu czeka na nią szczęście. Czytając tę książkę, ma się wrażenie, że wszystko jest w stanie się odmienić. Nic nie jest wieczne.

Napierajowa w pięknym stylu prowadzi nas przez życie Marysi. Powoli, opisując nam zdarzenia pełne humoru i te, które wywołują w nas łzy. Szczególnie podoba mi się to, że książka jest „prawdziwa”. To, co się w niej znajduje możemy równie dobrze odnieść do samych siebie. Symbolicznie czy metaforycznie – każdy z nas odnajduje w niej cząstkę siebie. Pragniemy miłości poczucia bezpieczeństwa, pragniemy szczęśliwej rodziny i spokojnego życia, pragniemy spełniać własne marzenia. Czasami strach przed nimi staje się siłą napędową, czymś, co pozwala nam wyzwolić w sobie pokłady energii, o którą byśmy się nie podejrzewali.

Opowieść o Marysi i „Jej mężczyznach”  pokazuje nam, że mimo ciężkich przejść, możemy znaleźć siebie. Możemy kochać i być kochani. Możemy się spełniać. Możemy być sobą i nie wstydzić się tego.
Co najważniejsze, powinniśmy wierzyć. I tą wiarą zarażać innych. Przecież w życiu o to właśnie chodzi – o znalezienie własnego miejsca, komfortowego, takiego, w którym czujemy się bezpiecznie. Takiego, którym chcemy dzielić się z innymi. I tak jak ja, wraz z Marysią, przeżywałam wszystko, co się jej przytrafiło, tak ty czytelniku, jestem pewna, odnajdziesz tutaj coś dla siebie. Może to być cokolwiek .

„Jej mężczyźni” to pozycja dla tych, którzy pragną odrobinę magii – nie tej fantastycznej, ale życiowej. Magii, która sprawia, że wierzymy w dobre zakończenia.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

5/6

7 komentarzy:

  1. Nigdy o niej nie słyszałam, ale wydaje się być ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka przyciąga spojrzenie. Chętnie przeczytałabym tę książkę - nie tylko ze względu na okładkę, oczywiście ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka trochę przypomina mi tandetny harlekin, ale czytając Twoją recenzję raczej odniosłam mylne wrażenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niby chcę ją przeczytać,ale jakoś specjalnie zabiegać o nią nie będę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. W każdym razie polecam - mimo wszystko jest to ciepła historia, a takie są nam potrzebne ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niedawno pochłonęłam "Zapach spalonych kwiatów", chyba dość podobny. Jeśli masz czas, zachęcam do lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dusiu, dziękuję bardzo :) Z pewnością po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń

Podziel się ze mną swoją opinią :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...